Bianka
siedziała pośród martwych ciał już z jakiś miesiąc. Nastała zima i za kilka dni
miały być święta. W zimnym opuszczonym domu Bianka czekała na śmierć.
Nagle
drzwi się otworzyły. Zardzewiałe zawiasy skrzypiały przeraźliwie. Bianka przez krótką chwile
myślała że to rodzina Sary przyszła ją pomścić, lecz zamiast rozwścieczonych
fanatyków ze strzelbami zobaczyła piękną kobietę o jasnych prawie mlecznych falowanych
włosach. Była ubrana szykownie i schludnie. Popatrzyła zielonymi oczami na
Biankę i gestem rąk wołała ją do siebie.
-Choć!
-Kim jesteś?
-Mam na imię
Kornelia Flau i mam zamiar cię z tond zabrać.
-Dokąd?
-Do twego
nowego domu. Zamieszkasz u mnie. Jestem przyjaciółką Kety Jekson.
Bianka ze zdumienia otworzyła szerzej oczy. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. W pewnym momencie pomyślała nawet że to żart albo podstęp.
-Ale czy nie
jesteś za młoda na przyjaciółkę starej babci. -zapytała ostrożnie. Cofnęła się delikatnie do tyłu.
-Głupia!-Wrzasnęła niespodziewanie Kornelia. Bianka niespokojnie wzdrygnęła. Tak dawno nie słyszała żadnego krzyku.- Jestem starsza od Kety. Tak jak ty jestem wampirem krwi szlachetnej.
-Krwi
szlachetnej? Nie jestem wampirem, coś takiego nie istnieje.-Broniła się Bianka cofając się w stronę wyjścia. Kornelia zaczęła podchodzić do Bianki aż wreszcie złapała ją za rękę uniemożliwiając dalszą ucieczkę w tył i zaczęła tłumaczyć.
-Tak? Jesteś pewna ? Siedziałaś tu ponad miesiąc bez jedzenia i wody a wyglądasz jak najlepszy okaz zdrowia. Wiem o tobie więcej niż myślisz. -Spojrzała się na nią z pewnością siebie i nieustępliwością.
Bianka pod wpływem spojrzenia kobiety uległa i spuściła wzrok pozwalając sobie na minimalne rozluźnienie. Kornelia widząc to kontynuowała.
-Zapytałaś co to jest krew Szlachetna . To
krew nie zmieszana z krwią ludzką. To krew czysto krwistego wampira. Tylko
rodziny szlacheckie mają taką krew. Każda linia szlachecka ma swoje cechy
wyglądu i uzdolnienia. W niektórych rodzinach
rodzeństwo by nie splamić swojej krwi bierze ślub i rodzi potomstwo
które w przyszłości zrobi tak samo.-Bianka podniosła oczy które spotkały się z ciężkim spojrzeniem Kornelii. - W rodzinie Flau nie uznaje się małżeństw
pomiędzy rodzeństwem. Nasza krew daje nam wygląd ludzi. Nasza rodzina od
pokoleń dziedziczy jasne blond włosy i zielone oczy. Naszymi zdolnościami są
uzdrawianie, telepatia, telekineza. Szlachetna krew istnieje by służyć rodzinie
królewskiej która nosi nazwisko Slavery. Królowa Vanessa Laguna Slavery jest
przewrażliwiona na punkcie czystości krwi i wprowadziła zakaz mieszania krwi.-Nagle zesmutniała, puściła Biankę i spuściła wzrok. Wyjęła swój medalik ze zdjęciem swojego męża i syna. - Do póki jest ten zakaz nie mogę wyjść za mego ukochanego Adriana który jest
człowiekiem. Po mym zmarłym mężu został tylko nasz syn Ian który także jest
przeciwny mojemu małżeństwu z Adrianem co mnie bardzo smuci.
-Ile lat ma pani syn?
-Mniej
więcej dwieście. Ja mam czterysta trzydzieści sześć a Adrian trzydzieści dwa.
-Taki młody?
-Adrian jest
człowiekiem a ja nie mogę czekać aż umrze. Gdyby królowa nie była przewrażliwiona
na punkcie czystej krwi to bym ją przekonała by zmieniła Adriana w wampira. A
ty ile masz lat? -Mówiąc to usiadła koło Bianki.
-Hmm… od kąt
gdy zaadoptowała mnie Kety minęło sto lat a więc mam sto siedem .
-Cóż za
młoda z ciebie dziewczyna.-uśmiechnęła się przyjaźnie Kornelia wstając i
ciągnąc za sobą Biankę do karocy.
Jechały
ponad dwie godziny gdy nagle zatrzymały się w lesie. Kornelia wysiadła i
poprowadziła Biankę w głąb lasu. Dotarły do jakiś ruin. Kornelia odchyliła
jakieś porośle i wepchnęła dziewczynę do środka ruin. Ku zdziwieniu Bianki obie
znalazły się na polanie. Ciemnowłosa spojrzała do góry i zobaczyła przepiękną
posiadłość wielkością i wyglądem
przypominającą zamek. Kornelia uśmiechnęła się i poszła w stronę posiadłości.
Bianka jeszcze w szoku spoglądała na nią a gdy skończyła pobiegła za Kornelią.
Dziewczyna wchodząc do posiadłości spostrzegła
witającą je służbę. Znajdowały się w wielkim przedpokoju. Ściany były pokryte
beżową tapetą z kwiecistym wzorem. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się
rozdwojone, wielkie, drewniane schody jedne z prawej a drugie z lewej,
prowadziły one na balkon z którego było widać co jest na dole. Pod balkonem
znajdowała się czteroosobowa czerwona kanapa a koło niej stały czerwone fotele.
Wielkie drewniane okna wpuszczały światło do pomieszczenia. Okna przyozdabiały
czerwone firany. Koło okien stały kwiaty. Czerwony dywan rozciągał się od drzwi
do schodów a drewniana podłoga idealnie pasowała do wystroju.
Kornelia
prowadziła Biankę do salonu. Szły przyciemnionym korytarzem na którym widniały
obrazy członków klanu Flau. Nagle Kornelia zatrzymała się przy jednych z drzwi.
Otworzyła je i zaprosiła Biankę do środka.
Salon miał duże okna i kremowe
ściany. Naprzeciwko jednego z okien stał szklany stolik a naprzeciwko stolika
czerwona czteroosobowa kanapa. Po lewej
stronie okna stał regał z książkami. Przy drugim oknie stało biurko a przy
następnym następna czerwona kanapa ale tym razem odwrócona od okna. Na środku
salonu rozciągał się duży czerwony dywan. Żyrandol był diamentowy i idealnie
pasował do wystroju. Na ścianach widniał portrety mieszkańców tej posiadłości.
Na jednym z nich widniał portret chłopaka strasznie podobnego do Korneli. Miał
jasne blond włosy i zielone oczy ale nie wyglądał za miło. Kornelia posadziła
Biankę na kanapie.
-I jak ci
się tu podoba? -Zapytała z wielkim uśmiechem.
-Tu jest
pięknie. Inaczej niż w domu państwa Jekson. Tam zawsze było tak smutno, ponuro.
Adam jeszcze mnie troszkę lubił ale Sara szczerze nienawidziła. Była zazdrosna
o to że Kety się mną tak opiekowała. Byli ubodzy i czasem nie starczało im na
jedzenie ale Kety nigdy mnie nie obwiniała o to że żyją w biedzie. W przeciwieństwie do Sary. Nie miałam zbyt szczęśliwego dzieciństwa. I gdy
jeszcze skończyłam osiemnaście lat to już w ogóle Sara się do mnie nie
odzywała. Kety nawet gdy stałam się wampirem nigdy mnie nie nienawidziła.
Wspierała mnie od samego początku. A gdy umarła kompletnie się załamałam. Adam
chociaż miał żonę i dzieci, opiekował się mną przez dwadzieścia trzy lata, ale
gdy umarł na nieznaną chorobę jego żona obwiniała mnie o jego śmierć i
zostawiła na pastwę losu wyprowadzając się z domu Kety. Gdy wyszła z domu byłam strasznie smutna i nagle usłyszałam krzyk. Wyszłam przed dom i zobaczyłam ją martwą
leżącą pod drzwiami. Zamknęłam szybko drzwi i zostałam aż do
przybycia Sary z jej rodzinką. Zaczęli do mnie strzelać ale kule mnie nie
trafiały tylko ich. Tak jakby strzelali do samych siebie. Sara wyglądała na
przerażoną ale i tak strzeliła. Trafiła mnie w brzuch. Kula przeleciała przez
moje ciało trafiając w ścianę. Zaczęłam obficie krwawić. Moja sukienka z
czarnej zrobiła się czerwona. Nagle rana błyskawicznie się zagoiła. Gdy
spojrzałam na Sarę ona patrzyła się na mnie w szoku. Jej oczy mówiły „dlaczego
nie zginęłaś”. Popłynęły mi łzy a Sara stanęła w niebieskich płomieniach i nic
po niej nie zostało. Zostałam w tym samym miejscu przez miesiąc. . Nie
mogłam się pogodzić z tym że mnie zostawili.- Bianka mówiła ze smutkiem i żalem w oczach a
Kornelia ją uspokajała. -Przepraszam, za dużo mówię . -spuściła wzrok.
-Przykro mi
że nie powiadomiono mnie wcześniej. Gdyby Kety mi o tobie powiedziała na pewno
potoczyło by się inaczej. Widać nie byłam przyjaciółką godną zaufania.
-Kety pewnie
nie chciała cię martwić.- Bianka spojrzała w jej oczy widziała w nich ogromny żal.
-Opowiedz mi
o tym jak znalazłaś się w sierocińcu.
- Skoro to panią ciekawi to dobrze. Była zima.
Błąkałam się po ulicach Londynu. Zupełnie straciłam pamięć. Nie wiedziałam
czemu się błąkam po Londynie i co ja tam robię. Wiedziałam tylko jak mam na
imię. Byłam ubrana w podartą letnią sukienkę. Było mi straszne zimno więc
postanowiłam spocząć sobie na schodach przed przypadkowym domem. Nagle zza
drzwi wyglądnęła jakaś starsza kobieta. Powiedziała „O Chryste, dziecko właź do
środka bo się przeziębisz”. Posłusznie weszłam. W jej domu było bardzo
przytulnie. Kobieta zawołała swoje dzieci a miała ich aż sześć. Podzieliła pomiędzy nie zadania. A ja nie dowierzając patrzyłam co oni robią.
Jedna z jej córek zabrała mnie do łazienki i pomogła mi się umyć. Druga przyniosła
mi jakieś zimowe ubranie i pomogła mi się w nie ubrać. Jeden z jej synów pomógł
mi rozczesać włosy. Drugi z synów zaprowadził mnie do jadalni i przyniósł mi
jedzenie. Jedna z córek i jeden z synów mieli za zadanie dotrzymywać mi
towarzystwa. Kobieta traktowała mnie bardzo dobrze. Była bardzo miła ale
następnego dnia kazała mi odpracować to co zjadłam. A było tego sporo bo byłam
straszliwie głodna.Przez długi czas robiłam za służącą lecz pewnego dnia dyrektor sierocińca
przybył do starszej kobiety. Wyraźnie miał jakiś kłopot. Przyniosłam im
herbatę.Kobieta zaczęła opowiadać mu jak to mnie przygarnęła. Dyrektor spojrzał się na mnie i powiedział „Ona jest idealna! Droga
pani czy mógłbym ją wziąć. Jedna z rodzin pilnie chciała córkę a ja w
sierocińcu mam samych chłopców” kobieta zaś na to „A bież ją pan! Jest niezdarna
i więcej mam z niej kłopotu niż pożytku” Rozradowany dyrektor zapytał się mnie
o imię i zaprowadził do mojej nowej rodziny. Koniecznie potrzebowałam nazwiska.
Kobieta na pożegnanie była tak miła że nawet mi zapożyczyła swoje. I tak od
tamtego czasu nazywam się Bianka Cherch.
-A więc to tak było -Zamyśliła się Kornelia-. Jak chcesz to opowiem ci jak poznałam Kety. To było tak. Było lato.
Matka Kety była miejscową czarownicą w Barnstaple. Kety miała wtedy osiemnaście
lat a jej siostra Daniela szesnaście. Kety nie wykazywała żadnych zdolności
magicznych zaś Daniela znakomicie władała czarami. Ian zachorował na wampirzą
gorączkę i potrzebowałam lekarstwa więc wstąpiłam do matki Kety, ale ona
powiedziała że skończyło jej się wilcze zioło. Kety zaproponowała wtedy że
pójdzie zerwać te zioło. Poszłam z nią. W drodze zaczęłyśmy gadać i tak jakoś
strasznie się polubiłyśmy. Zostałyśmy przyjaciółkami a Ian wyzdrowiał.
-Kety nigdy
nie wspominała o tobie.
-Pokłóciłyśmy
się nie pamiętam o co i tak jakoś nasza przyjaźń się rozpadła.
-Rozumiem.
Do
salonu wszedł chłopak z portretu. Podszedł do regału, wyciągną jakąś książkę i
zaczął ją przeglądać.
-Co to za
dziewczyna?
-To jest
Bianka i będzie z nami mieszkać.-przedstawiła ją z uśmiechem Kornelia
-Chyba to
nie jest kolejna próba zeswatania mnie z jakąś wampirzycą?-oburzył się chłopak.
-Oczywiście
że nie… Ona jest zaadoptowaną córką Kety i…
-Nie
obchodzi mnie to-przerwał jej Ian- rób co chcesz. Ale najpierw nakaż jej się umyć. Śmierdzi
krwią i zgnilizną .
-Kompletnie
zapomniałam.-Powiedziała Kornelia wołając służbę. Gdy przybyła służąca zabrała Biankę do łazienki.
Łazienka była dosyć duża. Wanna była obszerna a
kafelki w łazience bardzo pasowały do reszty szafek. Służka wykąpała Biankę
bardzo dokładnie. Dała jej nowe piękne ubranie i pomogła jej się ubrać, uczesać
i pomalować. Potem zabrała ją do jej pokoju. Pokój Bianki był ogromny w
porównaniu do tego u Kety. Po lewej stronie stało drewniane wygodne łóżko.
Pościel była czarno-czerwona.
Po obu stronach łóżka stały szafki nocne z drewna a na nich stały lampy. Po
lewej stronie łóżka stała obszerna szafa a po prawej regał z książkami.
Naprzeciwko łóżka stała toaletka z lustrem. Po lewej stronie toaletki stało
biurko a po prawej komoda z szufladami. Naprzeciwko drzwi stało okno zasłonięte
czerwoną firaną. Z boku drzwi wisiał obraz przedstawiający królową .
Ściany pokoju były Czerwone z Czarnymi kwiatami. Na środku pokoju rozciągał się
czerwony dywan. Biance bardzo podobał się pokój.
Niespodziewanie weszła do niego miło wyglądająca dziewczyna. Stanęła wyprostowana i uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Jestem Anna
i od dzisiaj na rozkaz pani Korneli będę pani osobistą służką.- Powiedziała
bardzo oficjalnie co w ogóle nie pasowało do jej osoby.
-Jestem
Bianka miło mi. -Odwzajemniła uśmiech i szeptem zapytała- Powiedz Anno, czy jesteś wampirem?
-Tak
oczywiście. W tej posiadłości znajdują się tylko i wyłącznie wampiry. -Odpowiedziała całkiem szczerze bez skrępowania.
-Czy jesteś
wampirem krwi szlachetnej? -kontynuowała dociekliwie dalej szeptem.
-Nie. Jestem
wampirem nie czystej krwi. Krew szlachetna nie służy. Tylko krew nieczysta
służy u szlachetnej. Tak ogłosiła królowa i nie mądrym by było wyborem nie
posłuchać jej.
-Rozumiem.
Więc jesteś moją służącą?
-Oczywiście.
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-Ukłoniła się Anna –Gdy mnie zawołasz
przybędę.- Po tych słowach odeszła.
Bianka jeszcze raz rozejrzała się po pokoju, wzięła książkę i zaczęła czytać.