sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 5


   Wszyscy domownicy przygotowywali się do balu. Ustroili salę balową a także przygotowywali stroję. Wszyscy pracowali nawet książę. Tylko jedna osoba dyrygowała innymi mówiąc że najlepiej zna gust swego brata, a tą osobą była Ler. Wszyscy uwijali się jak mrówki a ona rządziła się jak królowa. Najbardziej uwzięła się na Biance . Jutro miał przyjechać solenizant z królową. Anna została przydzielona do urządzenia pokojów księcia i królowej. Gdy wszystko było gotowe księżniczka Ler zrobiła jeszcze kilka poprawek i wysłała wszystkich do swoich pokojów ogłaszając koniec pracy.  
   Bianka stała przed szafą i wybierała na jutro suknię i biżuterię. Zmęczona usnęła tak jak stała. Rano obudziły ją konie od królewskiej karocy. Bianka zerwała się z łóżka i zaczęła spoglądać przez okno. Zobaczyła jak królową i księcia wita pani Kornelia wraz z Ler i Lucasem. Szybko się ubrała i uczesała i zeszła na śniadanie. Księcia i królowej w jadalni nie zastała. Po śniadaniu poszła do biblioteki poczytać trochę o manierach i etykiecie.
-Widać że bardzo ci zależy na zrobieniu dobrego wrażenia na królowej, a może chodzi o księcia? -powiedziała wesoło pani Mia wybierając jakieś książki.
-Nie chodzi o księcia. Nawet go nie widziałam. A nawet jeśli by mi się spodobał to i tak nie moglibyśmy być razem ponieważ nie jestem z rodziny królewskiej.
-Co racja to racja. Książę widać lubi czytać. Poprosił mnie o masę książek. –powiedziała wesoło i położyła książki na podłodze.
-Mia. Nie ma tomu III ?
-Oczywiście że jest! Po prostu nie umiesz szukać.-skarciła ją Mia i podała jej książkę z półki.-masz też tom IV i V. Czy mogła byś zanieść te książki do pokoju księcia?
Bianka tylko kiwnęła głową na tak i wyszła w pośpiechu. Nie mogła się doczekać aż zobaczy księcia.
   Gdy była pod jego pokojem długo zastanawiała się czy wejść. Zapukała ale gdy nikt nie odpowiadał nacisnęła na klamkę. Myślała że książę śpi po podróży. Straszne się pomyliła ponieważ nikogo tam nie było. Postawiła książki na biurku i rozejrzała się po pokoju. Wszystko w nim było takie królewskie. Spojrzała na zdjęcie rodzinne księcia które stało koło łóżka. Spostrzegła na nim królową, króla, Lucasa, jakąś księżniczkę i jeszcze jakiegoś księcia. Królowa i król trzymali na rękach bobasy. Spostrzegła że nigdzie nie widzi Ler więc pomyślała że Ler to jedna z tych maleństw. Przeszło jej też przez myśl że ten drugi bobas to może być książę, ale od razu wybiła sobie to z głowy ponieważ przypomniała sobie że książę solenizant jest najstarszy z rodzeństwa. Gdy napatrzyła się na zdjęcie wyszła powoli z uśmiechem na twarzy. Poszła do pokoju i zaczytała się w tomie III, IV i V. Gdy je wszystkie przeczytała już wiedziała jak ma się zachowywać.
   Anna pomogła jej ubrać suknię balową w której wyglądała przepięknie. Piękna suknia była cała czerwona, miała zdobienia, wstążki i falbanki czarne, cala suknia się przepięknie błyszczała. Jej piękne czarne włosy zostały pięknie upięte i przyozdobione a biżuteria pasowała idealnie do sukni. Poszła na bal jak prawdziwa księżniczka. Szła korytarzem aż trafiła do Sali balowej. Wampiry szlachetnie urodzone, zaproszone na urodziny księcia spoglądały na Biankę z niedowierzaniem. Wyglądała przepięknie a wampirzyce aż zzieleniały z zazdrości. Nagle ogłoszono że książę przybył na salę. Bianka przeciskała się przez tłum by tylko go zobaczyć. Wampiry coraz bardziej cisnęły się ku obliczu księcia. Czarnowłosa była coraz bliżej, został jej tylko jeden rządek by go zobaczyć i naglę… 
_____________________________________________________________________________
Coś do poczytania  ^^ Mam nadzieję że się podobało, szczerze to nie wiem czy mam dalej kontynuować bloga...

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 4


   Bianka obudziła się stosunkowo późno. Spostrzegła że nigdzie nie ma Anny która jak to miała w zwyczaju przynosiła jej śniadanie a potem pomagała jej się ubrać. Gorączkowo wyszła na korytarz gdzie spostrzegła służbę sprzątającą wszystkie zakamarki korytarza. Anny nigdzie nie mogła znaleźć, więc wyszła w piżamie z pokoju kierując się do salonu gdzie spodziewała się spotkać Kornelie. Gdy weszła do salonu nie spostrzegła Korneli ale za to w salonie siedziały dwie siostry, które popijały herbatę. Bianka dosiadła się do nich.
-Dzień dobry Bianko.-uśmiechnęła się Kala.
-Dzień dobry. Nie widziałyście Anny, sama nie poradzę sobie z tą sukienką.
-Pewnie sprząta-powiedziała Ailin biorąc duży łyk herbaty.
-Jak to sprząta? Kto tym razem przyjeżdża? –powiedziała oburzona Bianka.
-Księżniczka Ler będzie przeprowadzała inspekcje po okolicy, chce zobaczyć czy oby nie przetrzymujemy dwóch zbiegłych panienek. –Powiedziała Kornelia wchodząc do salonu i patrząc na siostry.- Przepraszam Bianko że pożyczyłam sobie twoją służkę. Księżniczka może przyjechać w każdej chwili. Czy nie czas się przebrać, drogie panie?
-Jak to przebrać? -zapytała Bianka.
- Dziewczyny muszą się przebrać za służbę by nie wzbudzać podejrzeń. Na wszelki wypadek zsyłam je do pani Mii by opiekowały się razem z nią biblioteką. Oczywiście na czas pobytu księżniczki. Anna choć tu! Bianka potrzebuje pomocy z sukienką.-nagle pojawiła się Anna -Doprowadź ją do porządku. Księżniczka może przybyć w każdej chwili. -mówiąc to wypchnęła Biankę i Annę z salonu i zamknęła drzwi.
   Bianka na początek wzięła kąpiel, potem się ubrała, uczesała i umalowała. Na koniec Anna pomogła jej założyć naszyjnik, w końcu przyjeżdżała księżniczka, nie wypadało by zakładać podrzędny wisiorek z Chinola za pięć złoty.  Gdy Bianka była już gotowa. Przez okno spostrzegła podjeżdżającą karocę pod posiadłość. Siostry ukryły się wśród służby a Adrian ukrył się w niedostępnych tajnych komnatach. Na przywitanie księżniczce wyszli Bianka, Kornelia i Ian. Pokłonili się a z karocy wysiadła księżniczka a za nią ku zdziwieniu wszystkich wysiadł książę. Księżniczka była przepiękna i oszołamiająco podobna do Bianki  a książę był bardzo przystojny. Oboje mieli białe włosy, Księżniczka miała krótsze o pół metra od Bianki a książę miał dość długie, ładnie obcięte za ramiona włosy. Księżniczka i książę byli ubrani w czarno-czerwonych barwach. Księżniczka z tyłu na sukience miała umieszczony herb rodowy a książę na piersi. Książę miał jeszcze kolczyka w prawym uchu.
-Witaj Kornelio Flau. A gdzie pani ukochany?
-Wyjechał jaśnie pani.-pokłoniła się i odpowiedziała dostojnie Kornelia.
-Widzę też Iana, wyrosłeś chłopcze.-powiedziała Księżniczka przechadzając się i spoglądając na Iana. Teraz jej wzrok przykuła Bianka- A kim że jest ta przepiękna dama? Jesteś strasznie podobna z wyglądu do córki królewskiej. Powinnaś się cieszyć, nie każdy może być tak oszałamiająco przepiękny jak ja.-zaśmiała się i spojrzała na Biankę czekając na odpowiedź.
-Jestem Bianka Flau.
-Czyżby? Nie wyglądasz jak ktoś z ich klanu.
-Ponieważ ja nie jestem z głównej gałęzi. Jestem daleką kuzynką Iana jaśnie pani.
-A, rozumiem. No dobrze. Przedstawiam wam mojego narzeczonego i jednocześnie mojego starszego brata, księcia Lucasa Vincenta Slavery. Pani Kornelio, ile jeszcze ma pani zamiar trzymać nas na mrozie.- Kornelia zawstydziła się lekko i oprowadziła ich po całej posiadłości. Księżniczka była nawet w bibliotece i nic nie zauważyła stykając się oko w oko ze zbiegłymi. Księżniczka zadecydowała że przenocują w posiadłości i wyruszą jutro po obiedzie.
Bianka nie mogła zasnąć. Myślała o tym co powiedziała Kala. Czy rzeczywiście może być córką królowej? Nie mogła czekać z tym do rana, pobiegła do pokoju Ler. Lekko zapukała a gdy nikt nie odpowiadał uchyliła lekko drzwi by spojrzeć przez szparkę czy Ler śpi. Niestety nie spała. Ler otworzyła w magiczny sposób drzwi ale nie tak jak zwykle się drzwi otwiera. To było takie mocne że Bianka dopiero zatrzymała się na ścianie. Ler podeszła bliżej by zobaczyć kto ją podglądał. Okropnie się zdziwiła gdy zobaczyła Biankę.
-Czemu mnie szpiegujesz? Nie możesz spać w nocy czy to jakiś zamach? -oburzyła się Ler.
-Nie ja tylko chciałam pogadać.- Ler popatrzyła się na obolałą minę dziewczyny i zaprosiła ją do środka.            
-O czym?
-O to nasze podobieństwo.
-Co z nim nie tak?
-Nie zastanawia cię to?
-Może… a czekaj. Nie w cale. Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-Być może jesteśmy…
-Nie, to nie możliwe. Jeśli chodzi ci o rodzeństwo to wybij to sobie z głowy. Nie przypominam sobie żeby ktoś w rodzinie wspominał o jeszcze jednej córce w rodzinie. Zawsze byłam tylko ja i moi dwaj bracia. Nie potrzebna nam do szczęścia jeszcze jedna dziewczyna.
-A nasze podobieństwo?
-Zdarzają się sobowtóry na świecie.
-Skoro jesteś pewna pani. Wybacz że zakłóciłam twój spokój w środku nocy.
Bianka po tych słowach wyszła smutna na korytarz a Ler nawet nie próbowała jej zatrzymywać.
   Wróciła do swojego pokoju i szlochała przez całą noc zastanawiając się czy na pewno znajdzie rodzinę. Nad ranem pocieszył ją jej prezent od Iana. Kolorowy ptak poprawił jej samopoczucie. Szybko się ubrała i poszła na śniadanie. Bez pomocy Anny umiała już zakładać te suknie. Zanim Anna zdążyła wejść do pokoju ona już jadła śniadanie w wielkiej przystrojonej na okazję jadalni. Biance jakoś udało się zakryć pod makijażem podkrążone i spuchnięte oczy. Lucas spoglądał na Biankę ukradkiem i zaczął w niej widzieć pewne cechy które występowały w jego klanie. Pociągną Ler za rękaw i zaszeptał jej do ucha.
-Może zostaniemy jeszcze trochę i tu zorganizujemy bal na cześć  pięćsetnych urodzin brata.
-To dobry pomysł.Krajobraz jest malowniczy i na pewno spodoba się bratu.
   Ler wstała i oznajmiła.- Mamy zaszczyt ogłosić wam że bal na cześć pięćsetnych urodzin naszego brata odbędzie się tu w tej sali w nowy rok.
-Jeśli moje obawy się spełnią to tylko brat może wiedzieć kim jest ta dziewczyna. –pomyślał Lucas.

Rozdział 3


   Po przeprosinach Iana nic się nie zmieniło. On nadal jej dokuczał a ona dalej się złościła. Zbliżały się święta i do posiadłości przybywała rodzina Korneli. Nie przybyło zbyt dużo ludzi ponieważ królowa ogłosiła że z więzienia uciekły dwie kryminalistki i zmierzają w stronę miasteczka Laudras którego Kornelia była właścicielką. Rodzina Korneli bała się przyjechać do miasteczka pełnego kryminalistów, więc przybyła do posiadłości ta odważna część rodziny.
   Nastał dzień Świąt. Bianka siedziała w salonie razem z resztą rodziny Flau. Wszyscy czekali na Adriana który miał przybyć ze świata ludzi do Laudras na wigilię. Czekali i czekali a przy tym świetnie się bawili opowiadając sobie różne śmieszna historie ze swojego życia. Nagle drzwi od salonu się otworzyły a wszystkie oczy wrzuciły się na młodo wyglądającego pana w marynarce i płaszczu. Miał jasną cerę, brązowe krótkie włosy i  niebieskie oczy. Przyszedł z wielkim worem prezentów dla rodziny i z jeszcze większym dla Korneli.
-Witajcie! -powiedział kładąc wór pod choinką.
-Witaj skarbie! To jest Bianka o której ci mówiłam.- przywitała się Kornelia i wskazała na Biankę siedzącą przy oknie.
-Bianko jestem Adrian Lars i mam dla ciebie prezenty- uśmiechną się do Bianki i podał jej paczkę.
Zanim Bianka zdążyła ją otworzyć ktoś zapukał do drzwi. Służka weszła i oznajmiła że jakieś dwie kobiety stoją w przedpokoju i pytają się czy mogą zostać na wigilii. Kornelia kazała zaprosić je do salonu.
   Weszły dwie czerwono włose kobiety, jedna była wyższa i miała krótkie włosy a druga była niższa i miała włosy falowane za pas. Obie miały zielone oczy i jasną karnacje podobną do pana Adriana.
-Witajcie w moich skromnych progach. –uśmiechnęła się do nich Kornelia prosząc żeby usiadły.-Co was do mnie sprowadza?
-Nazywam się Kala a to jest moja starsza siostra Ailin obie pochodzimy z klanu Ariga. –powiedziała dziewczyna z długimi włosami i popatrzyła ze strachem na Biankę gdyż dopiero ją zauważyła- Nie wiedziałam że przebywa u was królewska rodzina.
-Królewska rodzina? U nas nie goszczą tacy goście –powiedziała Kornelia. Kala wskazała na Biankę i powiedziała –to skoro ona nie jest z królewskiej rodziny to czemu tak wygląda?
-Kala uspokój się!- powiedziała zdenerwowana Ailin do siostry- królewska rodzina ma białe włosy. Ona nie może być z królewskiej rodziny.
-A no tak. Przepraszam cię jesteś strasznie podobna do księżniczki Ler. –powiedziała już spokojniej Kala.
-Eee, tak… nie ma za co. Czytałam że klan Ariga umie robić niesamowite rzeczy. Umieją za pomocą swojej krwi wskrzeszać zmarłych i wampiry zmieniać w ludzi.-powiedziała Bianka.
-Taak, niektórzy mówią że w ich żyłach płynie królewska krew. A uważają tak dlatego że królewska rodzina ma zupełnie przeciwne umiejętności Oni uśmiercają żywych i zamieniają ludzi w wampiry. Królowa boi się że jej rodzina spadnie z tronu a klan Ariga przejmie władze. Dlatego chce ich wybić. –powiedziała Kornelia.
-Nasz klan uznaje małżeństwa pomiędzy rodzeństwem, ale tylko bliźniaki połączone węzłem małżeńskim z klanu Ariga mogą wydać na świat kogoś kto może wskrzeszać i zamieniać w ludzi. Reszta klanu to zwykłe wampiry bez szczególnych zdolności. Nasi rodzice byli bliźniakami. Gdy nasza matka urodziła mnie Ailin miała dziesięć lat. Królowa znalazła naszych rodziców i zabiła a nas wzięła do niewoli. Wychowywałam się w zatęchłych lochach. Razem z siostrą wydostałyśmy się z tamtond i postanowiłyśmy znaleźć ciała naszych rodziców by móc ich wskrzesić. – opowiadała Kala.
-A więc chcecie odnaleźć rodziców? W porządku możecie zostać jak długo chcecie. –powiedziała Kornelia wołając służkę. –zaprowadź je do swoich pokoi niech się odświeżą i zejdą na kolacje.
   Przez resztę wieczoru wszyscy świetnie się bawili w towarzystwie dziewczyn. Bianka otworzyła swój prezent i okazało się że dostała przepiękny naszyjnik z diamentem  ale to nic w porównaniu do tego co dostała Kornelia, diamenty, szafiry, złoto, srebro, futra i wiele, wiele innych drogich rzeczy. Pod koniec dnia zanim wszyscy poszli spać Bianka podeszła do okna w swoim pokoju i przez maleńką chwilę pomyślała sobie że mogła by być księżniczką ale potem zmorzył ją sen. Położyła się na wygodnym łóżku i zasnęła głębokim snem.   
____________________________________________________________________________
przepraszam że taki krótki, następny będzie dłuższy ^^          

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 2


   Biance po pewnym czasie znudziło się czytanie grubej nudnej książki. Podeszła i zaczęła wybierać te najchudsze. Otworzyła książkę i nic nie mogła z niej zrozumieć. Litery były jakieś dziwne, niezrozumiałe. Bianka poczuła się jak by miała czytać po chińsku. Zamknęła szybko książkę i pobiegła poszukać słownika w bibliotece.
   Długo błąkała się po korytarzach. Nagle spostrzegła znajome drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Iana siedzącego na kanapie i czytającego książkę z takimi samymi literkami jak w tej niezrozumiałej dla Bianki. Zanim się odezwała, Ian powiedział –Czego tu szukasz?
-Słownika. Nie widziałeś może jakiegoś?
-Widziałem.
-No więc powiesz mi gdzie on jest?
-Może…
-No proszę… potrzebny mi jest do przeczytania…
-Nie obchodzi mnie to… Słownik znajdziesz w bibliotece.- Przerwał jej Ian i rzucił złożony kwadrat do Bianki. Bianka złapała i zapytała się- Co...-ale i tym razem Ian jej przerwał- To mapa. Zaprowadzi cię do biblioteki a także do innych pokoi. Jakieś pytania? Nie, to dobrze.- Bianka wzruszyła tylko ramionami i poszła za wskazówkami mapy do biblioteki. Dotarła do mocnych dębowych drzwi. Nacisnęła na klamkę i drzwi się otworzyły ukazując wiele regałów i półek a na nich oczywiście były książki. Niektóre z nich były ogromne a ich autor pewnie nie szczędził na papierze. Bianka przechadzała się pomiędzy regałami i szukała słownika. W pewnym Momocie usłyszała za sobą kroki, odwróciła się szybko i spostrzegła miło wyglądającą starszą panią. Była niska, dosyć pulchna. Miała siwe włosy związane w koka, jej oczy były koloru zielonego a jej skóra miała zbyt dużo kolorów jak na wampira. Na nosie miała okulary, nosiła fioletową sukienkę. Była dosyć niskiego wzrostu.
-Witaj panienko. Nie widziałam cię tu wcześniej. Pewnie jesteś nową służką, ja jestem Mia Dren.
-Witaj, nazywam się Bianka Cherch i jestem gościem u pani Korneli. Miło mi poznać.
-Wiedziałam że nie jesteś służką. Jesteś za ładna by nią być. Nie słyszałam jeszcze nigdy o klanie Cherch.
-Bo to nie żaden klan. Po prostu…
-To długa historia –dokończyła za nią Mia- opowiesz mi innym razem. Szukasz czegoś?
-Ach tak, słownika. Czy znajdę tu jakiś?
-Zobaczę co da się zrobić- starsza pani uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w książkach.
-Ale ja bym chciała taki słownik z tłumaczeniem na angielski.
-A więc nie umiesz naszego języka więc chcesz się go nauczyć? Czemu nie poprosisz pani Flau albo jej syna Iana?
-Nie chciała bym zawracać pani Korneli głowy a Ian tylko by mnie wyśmiał gdybym go poprosiła by mnie uczył.
-Tak, kłopotliwy z niego chłopak to prawda. – Nagle Mia wyciągnęła jakąś grubą książkę – Znalazłam- powiedziała podając ją Biance.
-Dziękuję- Bianka uśmiechnęła się przyjaźnie i wyszła z biblioteki kierując się do swojego pokoju. Gdy tam dotarła usiadła wygodnie przy biurku i otworzyła książkę na pierwszej stronie. Mia idealnie wybrała ponieważ książka wyglądała w środku dokładnie jak podręcznik do nauki języka obcego. Wszystkie zadania a także tłumaczenia „po co?” i „na co?” były w języku angielskim. Bianka ucieszyła się ogromnie i już po dwóch godzinach nauki umiała powiedzieć jak się nazywa, ile ma lat i skąd pochodzi, a także nauczyła się pół alfabetu tego języka. Bianka nie wiedziała jeszcze jak nazywa się język którego się uczy. Spojrzała w okno i spostrzegła że na zewnątrz jest już ciemno. Zgasiła lampę i położyła się spać. Rano obudziła ją Anna. Przyniosła jej śniadanie i przygotowała kąpiel. Potem pomogła się Biance ubrać i uczesać a także pomalować. Spiłowała jej także paznokcie by niebyły takie ostre. Po tych wszystkich zabiegach Anna wyszła a Bianka wzięła się za naukę. Mijały godziny. Anna przyniosła Biance obiad ale ona nawet nie zwróciła na to uwagi i dalej czytała na głos wyrazy z podręcznika. Nagle przez otwarte drzwi od pokoju było słychać głos Iana.
-Uczysz się języka? –prychnął z rozbawieniem Ian.
-Tak… Co w tym takiego śmiesznego?
-Nawet dzieci go potrafią a niemowlęta mówią tym językiem o wiele lepiej niż ty-powiedział z jeszcze większym uśmieszkiem na twarzy.
-Może nie zauważyłeś ale ja wychowałam się w Anglii i nie umiem tego twojego języka tak wspaniale jak dzieci które mówią nim od urodzenia.
-Jeśli chcesz coś przeczytać w tym domu lepiej się go naucz. –Powiedział z irytacją w głosie Ian.
-Tak, właśnie się go uczyłam ale ty niechcący mi przerwałeś. Wybacz ale muszę wrócić do nauki byś już więcej nie musiał tu przychodzić i ogłaszać jak to koszmarnie mówię w tym języku.
-Słuchaj Bianka…
-Nie to ty słuchaj!- przerwała mu dziewczyna tak jak to on zawsze jej przerywał – Nie mam zamiaru marnować na ciebie czasu. Czy mógł byś wyjść?
Ian nic nie powiedział tylko skiną głową i odszedł. Anna wyszła zostawiając srebrną tace z obiadem dla Bianki. Dziewczyna wzięła się za obiad i już zaraz znowu tkwiła z nosem w książkach. Gdy znowu  o tej samej porze co wczoraj spojrzała przez okno zobaczyła przepięknego ptaka który próbował przedostać się przez zamknięte okno do środka. Bianka otworzyła przed nim okno a ptak usiadł na biurku. Bianka spostrzegła u jego nogi jakiś liścik. W liściku było napisane.
Droga Bianko!
Źle cię oceniłem
Myślałem że jesteś
Kolejną dziewczyną
Z którą moja matka
Chce mnie wyswatać
One były dla mnie
Strasznie miłe i
Dawały mi sobą
Pomiatać.
Dlatego cię tak
Traktowałem
To był zwykły test.
Przepraszam.
Ian Flau
PS. Ten ptak to prezent.
   Na twarzy Bianki zagościł uśmiech. Cieszyła się z tego że Ian był dla niej taki niemiły tylko dlatego że chciał się upewnić że ona nie jest kolejną dziewczyną którą wybrała jego matka. Cieszyła się także z tego pięknego prezentu. I tak zakończył się kolejny dzień
___________________________________________________________________________________
Mam nadzieję że się podobało. Zapraszam do komentowania  :)

Rozdział 1


   Bianka siedziała pośród martwych ciał już z jakiś miesiąc. Nastała zima i za kilka dni miały być święta. W zimnym opuszczonym domu Bianka czekała na śmierć.
   Nagle drzwi się otworzyły. Zardzewiałe zawiasy skrzypiały przeraźliwie. Bianka przez krótką chwile myślała że to rodzina Sary przyszła ją pomścić, lecz zamiast rozwścieczonych fanatyków ze strzelbami zobaczyła piękną kobietę o jasnych prawie mlecznych falowanych włosach. Była ubrana szykownie i schludnie. Popatrzyła zielonymi oczami na Biankę i gestem rąk wołała ją do siebie.
   -Choć!
-Kim jesteś?
-Mam na imię Kornelia Flau i mam zamiar cię z tond zabrać.
-Dokąd?
-Do twego nowego domu. Zamieszkasz u mnie. Jestem przyjaciółką Kety Jekson.
   Bianka ze zdumienia otworzyła szerzej oczy. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. W pewnym momencie pomyślała nawet że to żart albo podstęp.
-Ale czy nie jesteś za młoda na przyjaciółkę starej babci. -zapytała ostrożnie. Cofnęła się delikatnie do tyłu.
-Głupia!-Wrzasnęła niespodziewanie Kornelia. Bianka niespokojnie wzdrygnęła. Tak dawno nie słyszała żadnego krzyku.-  Jestem starsza od Kety. Tak jak ty jestem wampirem krwi szlachetnej.
-Krwi szlachetnej? Nie jestem wampirem, coś takiego nie istnieje.-Broniła się Bianka cofając się w stronę wyjścia. Kornelia zaczęła podchodzić do Bianki aż wreszcie złapała ją za rękę uniemożliwiając dalszą ucieczkę w tył i zaczęła tłumaczyć.
-Tak? Jesteś pewna ? Siedziałaś tu ponad miesiąc bez jedzenia i wody a wyglądasz jak najlepszy okaz zdrowia. Wiem o tobie więcej niż myślisz. -Spojrzała się na nią z pewnością siebie i nieustępliwością.
   Bianka pod wpływem spojrzenia kobiety uległa i spuściła wzrok pozwalając sobie na minimalne rozluźnienie. Kornelia widząc to kontynuowała.
   -Zapytałaś co to jest krew Szlachetna . To krew nie zmieszana z krwią ludzką. To krew czysto krwistego wampira. Tylko rodziny szlacheckie mają taką krew. Każda linia szlachecka ma swoje cechy wyglądu i uzdolnienia. W niektórych rodzinach  rodzeństwo by nie splamić swojej krwi bierze ślub i rodzi potomstwo które w przyszłości zrobi tak samo.-Bianka podniosła oczy które spotkały się z ciężkim spojrzeniem Kornelii. - W rodzinie Flau nie uznaje się małżeństw pomiędzy rodzeństwem. Nasza krew daje nam wygląd ludzi. Nasza rodzina od pokoleń dziedziczy jasne blond włosy i zielone oczy. Naszymi zdolnościami są uzdrawianie, telepatia, telekineza. Szlachetna krew istnieje by służyć rodzinie królewskiej która nosi nazwisko Slavery. Królowa Vanessa Laguna Slavery jest przewrażliwiona na punkcie czystości krwi i wprowadziła zakaz mieszania krwi.-Nagle zesmutniała, puściła Biankę i spuściła wzrok. Wyjęła swój medalik ze zdjęciem swojego męża i syna. - Do póki jest ten zakaz nie mogę wyjść za mego ukochanego Adriana który jest człowiekiem. Po mym zmarłym mężu został tylko nasz syn Ian który także jest przeciwny mojemu małżeństwu z Adrianem co mnie bardzo smuci.
-Ile lat ma pani syn?
-Mniej więcej dwieście. Ja mam czterysta trzydzieści sześć a Adrian trzydzieści dwa.
-Taki młody?
-Adrian jest człowiekiem a ja nie mogę czekać aż umrze. Gdyby królowa nie była przewrażliwiona na punkcie czystej krwi to bym ją przekonała by zmieniła Adriana w wampira. A ty ile masz lat? -Mówiąc to usiadła koło Bianki.
-Hmm… od kąt gdy zaadoptowała mnie Kety minęło sto lat a więc mam sto siedem .
-Cóż za młoda z ciebie dziewczyna.-uśmiechnęła się przyjaźnie Kornelia wstając i ciągnąc za sobą Biankę do karocy.
   Jechały ponad dwie godziny gdy nagle zatrzymały się w lesie. Kornelia wysiadła i poprowadziła Biankę w głąb lasu. Dotarły do jakiś ruin. Kornelia odchyliła jakieś porośle i wepchnęła dziewczynę do środka ruin. Ku zdziwieniu Bianki obie znalazły się na polanie. Ciemnowłosa spojrzała do góry i zobaczyła przepiękną posiadłość  wielkością i wyglądem przypominającą zamek. Kornelia uśmiechnęła się i poszła w stronę posiadłości. Bianka jeszcze w szoku spoglądała na nią a gdy skończyła pobiegła za Kornelią.
   Dziewczyna wchodząc do posiadłości spostrzegła witającą je służbę. Znajdowały się w wielkim przedpokoju. Ściany były pokryte beżową tapetą z kwiecistym wzorem. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się rozdwojone, wielkie, drewniane schody jedne z prawej a drugie z lewej, prowadziły one na balkon z którego było widać co jest na dole. Pod balkonem znajdowała się czteroosobowa czerwona kanapa a koło niej stały czerwone fotele. Wielkie drewniane okna wpuszczały światło do pomieszczenia. Okna przyozdabiały czerwone firany. Koło okien stały kwiaty. Czerwony dywan rozciągał się od drzwi do schodów a drewniana podłoga idealnie pasowała do wystroju.
   Kornelia prowadziła Biankę do salonu. Szły przyciemnionym korytarzem na którym widniały obrazy członków klanu Flau. Nagle Kornelia zatrzymała się przy jednych z drzwi. Otworzyła je i zaprosiła Biankę do środka.
   Salon miał duże okna i kremowe ściany. Naprzeciwko jednego z okien stał szklany stolik a naprzeciwko stolika czerwona czteroosobowa kanapa.  Po lewej stronie okna stał regał z książkami. Przy drugim oknie stało biurko a przy następnym następna czerwona kanapa ale tym razem odwrócona od okna. Na środku salonu rozciągał się duży czerwony dywan. Żyrandol był diamentowy i idealnie pasował do wystroju. Na ścianach widniał portrety mieszkańców tej posiadłości. Na jednym z nich widniał portret chłopaka strasznie podobnego do Korneli. Miał jasne blond włosy i zielone oczy ale nie wyglądał za miło. Kornelia posadziła Biankę na kanapie.
-I jak ci się tu podoba? -Zapytała z wielkim uśmiechem.
-Tu jest pięknie. Inaczej niż w domu państwa Jekson. Tam zawsze było tak smutno, ponuro. Adam jeszcze mnie troszkę lubił ale Sara szczerze nienawidziła. Była zazdrosna o to że Kety się mną tak opiekowała. Byli ubodzy i czasem nie starczało im na jedzenie ale Kety nigdy mnie nie obwiniała o to że żyją w biedzie. W przeciwieństwie do Sary. Nie miałam zbyt szczęśliwego dzieciństwa. I gdy jeszcze skończyłam osiemnaście lat to już w ogóle Sara się do mnie nie odzywała. Kety nawet gdy stałam się wampirem nigdy mnie nie nienawidziła. Wspierała mnie od samego początku. A gdy umarła kompletnie się załamałam. Adam chociaż miał żonę i dzieci, opiekował się mną przez dwadzieścia trzy lata, ale gdy umarł na nieznaną chorobę jego żona obwiniała mnie o jego śmierć i zostawiła na pastwę losu wyprowadzając się z domu Kety. Gdy wyszła z domu byłam strasznie smutna i nagle usłyszałam krzyk. Wyszłam przed dom i zobaczyłam ją martwą leżącą pod drzwiami. Zamknęłam szybko drzwi i zostałam aż do przybycia Sary z jej rodzinką. Zaczęli do mnie strzelać ale kule mnie nie trafiały tylko ich. Tak jakby strzelali do samych siebie. Sara wyglądała na przerażoną ale i tak strzeliła. Trafiła mnie w brzuch. Kula przeleciała przez moje ciało trafiając w ścianę. Zaczęłam obficie krwawić. Moja sukienka z czarnej zrobiła się czerwona. Nagle rana błyskawicznie się zagoiła. Gdy spojrzałam na Sarę ona patrzyła się na mnie w szoku. Jej oczy mówiły „dlaczego nie zginęłaś”. Popłynęły mi łzy a Sara stanęła w niebieskich płomieniach i nic po niej nie zostało. Zostałam w tym samym miejscu przez miesiąc. . Nie mogłam się pogodzić z tym że mnie zostawili.- Bianka mówiła ze smutkiem i żalem w oczach a Kornelia ją uspokajała. -Przepraszam, za dużo mówię . -spuściła wzrok.
-Przykro mi że nie powiadomiono mnie wcześniej. Gdyby Kety mi o tobie powiedziała na pewno potoczyło by się inaczej. Widać nie byłam przyjaciółką godną zaufania.
-Kety pewnie nie chciała cię martwić.- Bianka spojrzała w jej oczy widziała w nich ogromny żal.
-Opowiedz mi o tym jak znalazłaś się w sierocińcu.
- Skoro to panią ciekawi to dobrze. Była zima. Błąkałam się po ulicach Londynu. Zupełnie straciłam pamięć. Nie wiedziałam czemu się błąkam po Londynie i co ja tam robię. Wiedziałam tylko jak mam na imię. Byłam ubrana w podartą letnią sukienkę. Było mi straszne zimno więc postanowiłam spocząć sobie na schodach przed przypadkowym domem. Nagle zza drzwi wyglądnęła jakaś starsza kobieta. Powiedziała „O Chryste, dziecko właź do środka bo się przeziębisz”. Posłusznie weszłam. W jej domu było bardzo przytulnie. Kobieta zawołała swoje dzieci a miała ich aż sześć. Podzieliła pomiędzy nie zadania. A ja nie dowierzając patrzyłam co oni robią. Jedna z jej córek zabrała mnie do łazienki i pomogła mi się umyć. Druga przyniosła mi jakieś zimowe ubranie i pomogła mi się w nie ubrać. Jeden z jej synów pomógł mi rozczesać włosy. Drugi z synów zaprowadził mnie do jadalni i przyniósł mi jedzenie. Jedna z córek i jeden z synów mieli za zadanie dotrzymywać mi towarzystwa. Kobieta traktowała mnie bardzo dobrze. Była bardzo miła ale następnego dnia kazała mi odpracować to co zjadłam. A było tego sporo bo byłam straszliwie głodna.Przez długi czas robiłam za służącą lecz pewnego dnia dyrektor sierocińca przybył do starszej kobiety. Wyraźnie miał jakiś kłopot. Przyniosłam im herbatę.Kobieta zaczęła opowiadać mu jak to mnie przygarnęła. Dyrektor spojrzał się na mnie i powiedział „Ona jest idealna! Droga pani czy mógłbym ją wziąć. Jedna z rodzin pilnie chciała córkę a ja w sierocińcu mam samych chłopców” kobieta zaś na to „A bież ją pan! Jest niezdarna i więcej mam z niej kłopotu niż pożytku” Rozradowany dyrektor zapytał się mnie o imię i zaprowadził do mojej nowej rodziny. Koniecznie potrzebowałam nazwiska. Kobieta na pożegnanie była tak miła że nawet mi zapożyczyła swoje. I tak od tamtego czasu nazywam się Bianka Cherch.
-A więc to tak było -Zamyśliła się Kornelia-. Jak chcesz to opowiem ci jak poznałam Kety. To było tak. Było lato. Matka Kety była miejscową czarownicą w Barnstaple. Kety miała wtedy osiemnaście lat a jej siostra Daniela szesnaście. Kety nie wykazywała żadnych zdolności magicznych zaś Daniela znakomicie władała czarami. Ian zachorował na wampirzą gorączkę i potrzebowałam lekarstwa więc wstąpiłam do matki Kety, ale ona powiedziała że skończyło jej się wilcze zioło. Kety zaproponowała wtedy że pójdzie zerwać te zioło. Poszłam z nią. W drodze zaczęłyśmy gadać i tak jakoś strasznie się polubiłyśmy. Zostałyśmy przyjaciółkami a Ian wyzdrowiał.
-Kety nigdy nie wspominała o tobie.
-Pokłóciłyśmy się nie pamiętam o co i tak jakoś nasza przyjaźń się rozpadła.
-Rozumiem.
   Do salonu wszedł chłopak z portretu. Podszedł do regału, wyciągną jakąś książkę i zaczął ją przeglądać.
-Co to za dziewczyna?
-To jest Bianka i będzie z nami mieszkać.-przedstawiła ją z uśmiechem Kornelia
-Chyba to nie jest kolejna próba zeswatania mnie z jakąś wampirzycą?-oburzył się chłopak.
-Oczywiście że nie… Ona jest zaadoptowaną córką Kety i…
-Nie obchodzi mnie to-przerwał jej Ian- rób co chcesz. Ale najpierw nakaż jej się umyć. Śmierdzi krwią i zgnilizną .
-Kompletnie zapomniałam.-Powiedziała Kornelia wołając służbę. Gdy przybyła służąca zabrała Biankę do łazienki.
  Łazienka była dosyć duża. Wanna była obszerna a kafelki w łazience bardzo pasowały do reszty szafek. Służka wykąpała Biankę bardzo dokładnie. Dała jej nowe piękne ubranie i pomogła jej się ubrać, uczesać i pomalować. Potem zabrała ją do jej pokoju. Pokój Bianki był ogromny w porównaniu do tego u Kety. Po lewej stronie stało drewniane wygodne łóżko. Pościel była czarno-czerwona. Po obu stronach łóżka stały szafki nocne z drewna a na nich stały lampy. Po lewej stronie łóżka stała obszerna szafa a po prawej regał z książkami. Naprzeciwko łóżka stała toaletka z lustrem. Po lewej stronie toaletki stało biurko a po prawej komoda z szufladami. Naprzeciwko drzwi stało okno zasłonięte czerwoną firaną. Z boku drzwi wisiał obraz przedstawiający królową . Ściany pokoju były Czerwone z Czarnymi kwiatami. Na środku pokoju rozciągał się czerwony dywan. Biance bardzo podobał się pokój.
   Niespodziewanie weszła do niego miło wyglądająca dziewczyna. Stanęła wyprostowana i uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Jestem Anna i od dzisiaj na rozkaz pani Korneli będę pani osobistą służką.- Powiedziała bardzo oficjalnie co w ogóle nie pasowało do jej osoby.
-Jestem Bianka miło mi. -Odwzajemniła uśmiech i szeptem zapytała- Powiedz Anno, czy jesteś wampirem?
-Tak oczywiście. W tej posiadłości znajdują się tylko i wyłącznie wampiry. -Odpowiedziała całkiem szczerze bez skrępowania. 
-Czy jesteś wampirem krwi szlachetnej? -kontynuowała dociekliwie dalej szeptem. 
-Nie. Jestem wampirem nie czystej krwi. Krew szlachetna nie służy. Tylko krew nieczysta służy u szlachetnej. Tak ogłosiła królowa i nie mądrym by było wyborem nie posłuchać jej.
-Rozumiem. Więc jesteś moją służącą?
-Oczywiście. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-Ukłoniła się Anna –Gdy mnie zawołasz przybędę.- Po tych słowach odeszła.
   Bianka jeszcze raz rozejrzała się po pokoju, wzięła książkę i zaczęła czytać.