piątek, 28 września 2012

Rozdział 15

   Bianka już z samego rana tryskała energią. Skąd wiedziała że jest ranek? To proste. Tak jak codziennie się dowiadywała, czyli przez Ellę. Jak zwykle o tej porze brała kąpiel i szykowała się do wyjścia do ogrodu w którym miała się spotkać z Leonem, gdyż jak zwykle Klaus nie miał czasu.
   Wcale Biance się nie śpieszyło do tego ciemnego, przerażającego, ciemnego, chłodnego i ciemnego ogrodu. Chyba wszyscy zrozumieli że ten ogród był naprawdę ciemny. Był tak ciemny że nie było widać nawet kwiatów, a to był ogród przecież.
   Bianka spokojnie siedziała w wannie rozmyślając nad tym jaką książkę powinna przeczytać dzisiaj po obiedzie. Nagle rozległo się pukanie. -Kto tam? -zapytała.
-Pani. Jak długo jeszcze masz zamiar siedzieć w wannie. Woda musi być już zimna. Jeśli pani się przeziębi to jak ja spojrzę w oczy królowej i pani bratu.
-Spokojnie Ella, już wychodzę. -Powiedziała Bianka owijając się ręcznikiem. -Możesz wejść.
Ella weszła spokojnie z sukienkami do łazienki. -Którą pani wybiera?
-Obojętnie. -Popatrzyła na sukienki przez dłuższą chwilę. -Wybieram tą wiśniową.
   Bianka szybko się ubrała i wyszła na spotkanie z bratem. Gdy spostrzegła go w oddali szybko podbiegła i zapytała -Długo czekałeś?
-Nie długo. -Leo dokładnie obejrzał siostrę i stwierdził -Do twarzy ci w tym kolorze. Pasuje do mrocznego wystroju i oświetlenia ogrodu.
-Nie mów mi że właśnie jesteśmy w ogrodzie?
-Nie jesteśmy. Ogród jest tam. -Powiedział Leo wskazując na ledwo widoczną bramę.
-Tam powiadasz?-wytężyła wzrok by cokolwiek dostrzec.
-Tak, właśnie tam. -Powiedział ze spokojem potwierdzając słowa Bianki.
-Mowy nie ma! Nie wejdę do ogrodu z horroru! -Nawrzeszczała na niego dziewczyna.
-Z horroru?
-Tak, z horroru. Ta brama sama aż krzyczy "Otworzysz mnie a zjedzą cie Zombie"! -Powiedziała w panice Bianka.
-Wierzysz w zombie? - Wyśmiał ją Leo. -Od razu widać że byłaś chowana wśród ludzi. Zombie nie istnieją. Ludzie wymyślają takie rzeczy by straszyć ludzi takich jak ty czyli naiwnych. -Zaczął się znowu śmiać Leo.
-Ah tak? -Popatrzyła na niego przebiegle Bianka. -Ludzie wymyślają także historyjki z wampirami. Według ciebie wampiry też nie istnieją?
-Oczywiście że istnieją. Jesteśmy namacalnym dowodem.
-Więc... -Zaczęła Bianka ale Leo jej przerwał.
-Widziałaś kiedyś jakiegoś Zombie?
-Hee...?
-Pytam się czy jakiegoś widziałaś?
-Eee.. Nie.
-Więc po co ta cała dyskusja skoro oboje wiemy że Zombie nie istnieją. Wrócimy do tej rozmowy jak któreś z nas spotka lub zobaczy Zombie. Ok?
-Heh... A już myślałam że uda mi się pociągnąć tą rozmowę do wieczora tak żebym mogła nie iść do tego upiornego ogrodu.
-Mowy nie ma. Idziemy tam i koniec. -Powiedział ciągnąc Biankę w stronę bramy ogrodu.
   Gdy weszli do ciemnego ogrodu ogarną ich piękny zapach. Leo zaprowadził swoją siostrę na już wcześniej przygotowany koc gdzie paliły się świece oświetlając im piękny widok m.in. pięknych kwiatów z całego świata.
-Jakie one piękne -Zachwycała się Bianka -Szkoda że w Abracamiris jest tak ciemno. Ludzie zjeżdżali by to z całego świata by zobaczyć piękno tych kwiatów.
-Ja też tak uważam. Zostały nam jeszcze trzy dni pobytu tutaj. Możemy je spędzić w tym ogrodzie. -Uśmiechną się do niej Leo.
-To świetny pomysł. Zróbmy tak -Odwzajemniła uśmiech Bianka.
  

środa, 12 września 2012

Rozdział 14

   Bianka siedziała samotnie w pokoju czytając książkę. Znudziło jej się to bardzo szybko więc postanowiła wyjść do miasta.
   Nie mówiąc nikomu po cichu wymknęła się by nikt jej nie przyłapał. Gdy wychodziła już za bramy ktoś jej przeszkodził gapiąc się na nią z tyłu.
 -Gdzie to się panienka wybiera? -Zapytała straszna służka rodziny Slavery.
-Eee... A kto tak mówi że ja gdzieś idę? -Zaczęła się nerwowo wykręcać.
-O przepraszam panienkę. Wychodziła pani za bramę, myślałam że panienka ucieka.
-O nie, to było by wielce nie odpowiedzialne i głupie ze strony honorowego gościa królowej. -Powiedziała dostojnie.
-Mam jeszcze jedno pytanie do panienki.
-Pytaj?
-Po co panienka wzięła woreczek z pieniędzmi skoro panienka nigdzie nie wychodzi?
-Eee.. no bo...  -Myślała Bianka aż ją olśniło. -Nigdy nie wiadomo komu będzie trzeba zapłacić za okazaną mi pomoc. Np. Potknę się i przewrócę,a nikt za darmo w tym egoistycznym świecie wstać mi nie pomoże.
-Rozumiem. -Bianka odetchnęła z ulgą na dźwięk słowa po którym zazwyczaj Ella nie zadawała więcej pytań. -Zatem gdzie panienka idzie? -Szare komórki Bianki zaczęły intensywniej pracować wymyślając to coraz dziwniejsze wymówki. Gdy wreszcie miała się poddać i powiedzieć Elli całą prawdę uprzedził ja głos Leona.
-Odpuść Ello. Ona jest ze mną, odejdź.
-Dziękuję Leo.
-Hmm... a teraz powiesz mi gdzie to się moja słodka siostrzyczka wybiera?
-Eee... Tajemnica? -Powiedziała odwracając wzrok.
-Tajemnica? -Powtórzył Leo.
-Tajemnica. -Powiedziała już zdecydowanie Bianka.
-W takim razie dopilnuje by droga Ella nie opuszczała cię na krok.
-Coo??!! Dopiero co się od niej uwolniłam! -Nawrzeszczała na Leo Bianka.
-To powiesz wreszcie czy nie?
-Hmm...No  Dobra. -Powiedziała Bianka podchodząc i szepcząc coś do ucha Leo.
-Było trzeba tak od razu. Idziemy do wesołego miasteczka! -Powiedział wesoło Leo ciągnąc Biankę za sobą.
   Dotarli na piętro handlowe gdzie mieściło się wesołe miasteczko.Bianka była zachwycona, ponieważ jeszcze nigdy nie była w takim miejscu jak wesołe miasteczko. Było bardzo tłoczno więc Leo przywiązał do nadgarstka Bianki dzwoneczek by w razie kłopotów lub zgubienia się zadzwoniła i Leo mógł ją znaleźć.
   Najpierw byli na diabelskim młynie, potem na lodach malinowych a na końcu zjechali z kolejki górskiej. Zrobiło się późno więc Leo chciał iść do pałacu ale Bianka przebłagała go by zostali dłużej do pokazu sztucznych ogni.
   Sztuczne ognie były przepiękne. Bianka zachwycona wszystkim nawet nie zauważyła gdy zrobiło się naprawdę późno, co na Abracamiris było szalenie trudne ponieważ tam zawsze i w dzień i w nocy panowały egipskie ciemności.
   Leo po sztucznych ogniach tryskał energią a Bianka wręcz przeciwnie. Gdy chłopak szukał kolejnych atrakcji, Bianka szukała wygodnej ławki by się położyć i zasnąć. Leo widząc to zaprowadził Biankę prosto do jej pokoju i położył na łóżku przykrywając kołdrą.
   Gdy miał już wychodzić, pół przytomna Bianka zatrzymała go i powiedziała -Dziękuję.- Leo popatrzył na nią ciepłym i miłym wzrokiem i powiedział całując ją w czoło -Niema za co, a teraz idź już spać.- Po czym wyszedł z pokoju stwierdzając że był to udany dzień.