środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 4


   Bianka obudziła się stosunkowo późno. Spostrzegła że nigdzie nie ma Anny która jak to miała w zwyczaju przynosiła jej śniadanie a potem pomagała jej się ubrać. Gorączkowo wyszła na korytarz gdzie spostrzegła służbę sprzątającą wszystkie zakamarki korytarza. Anny nigdzie nie mogła znaleźć, więc wyszła w piżamie z pokoju kierując się do salonu gdzie spodziewała się spotkać Kornelie. Gdy weszła do salonu nie spostrzegła Korneli ale za to w salonie siedziały dwie siostry, które popijały herbatę. Bianka dosiadła się do nich.
-Dzień dobry Bianko.-uśmiechnęła się Kala.
-Dzień dobry. Nie widziałyście Anny, sama nie poradzę sobie z tą sukienką.
-Pewnie sprząta-powiedziała Ailin biorąc duży łyk herbaty.
-Jak to sprząta? Kto tym razem przyjeżdża? –powiedziała oburzona Bianka.
-Księżniczka Ler będzie przeprowadzała inspekcje po okolicy, chce zobaczyć czy oby nie przetrzymujemy dwóch zbiegłych panienek. –Powiedziała Kornelia wchodząc do salonu i patrząc na siostry.- Przepraszam Bianko że pożyczyłam sobie twoją służkę. Księżniczka może przyjechać w każdej chwili. Czy nie czas się przebrać, drogie panie?
-Jak to przebrać? -zapytała Bianka.
- Dziewczyny muszą się przebrać za służbę by nie wzbudzać podejrzeń. Na wszelki wypadek zsyłam je do pani Mii by opiekowały się razem z nią biblioteką. Oczywiście na czas pobytu księżniczki. Anna choć tu! Bianka potrzebuje pomocy z sukienką.-nagle pojawiła się Anna -Doprowadź ją do porządku. Księżniczka może przybyć w każdej chwili. -mówiąc to wypchnęła Biankę i Annę z salonu i zamknęła drzwi.
   Bianka na początek wzięła kąpiel, potem się ubrała, uczesała i umalowała. Na koniec Anna pomogła jej założyć naszyjnik, w końcu przyjeżdżała księżniczka, nie wypadało by zakładać podrzędny wisiorek z Chinola za pięć złoty.  Gdy Bianka była już gotowa. Przez okno spostrzegła podjeżdżającą karocę pod posiadłość. Siostry ukryły się wśród służby a Adrian ukrył się w niedostępnych tajnych komnatach. Na przywitanie księżniczce wyszli Bianka, Kornelia i Ian. Pokłonili się a z karocy wysiadła księżniczka a za nią ku zdziwieniu wszystkich wysiadł książę. Księżniczka była przepiękna i oszołamiająco podobna do Bianki  a książę był bardzo przystojny. Oboje mieli białe włosy, Księżniczka miała krótsze o pół metra od Bianki a książę miał dość długie, ładnie obcięte za ramiona włosy. Księżniczka i książę byli ubrani w czarno-czerwonych barwach. Księżniczka z tyłu na sukience miała umieszczony herb rodowy a książę na piersi. Książę miał jeszcze kolczyka w prawym uchu.
-Witaj Kornelio Flau. A gdzie pani ukochany?
-Wyjechał jaśnie pani.-pokłoniła się i odpowiedziała dostojnie Kornelia.
-Widzę też Iana, wyrosłeś chłopcze.-powiedziała Księżniczka przechadzając się i spoglądając na Iana. Teraz jej wzrok przykuła Bianka- A kim że jest ta przepiękna dama? Jesteś strasznie podobna z wyglądu do córki królewskiej. Powinnaś się cieszyć, nie każdy może być tak oszałamiająco przepiękny jak ja.-zaśmiała się i spojrzała na Biankę czekając na odpowiedź.
-Jestem Bianka Flau.
-Czyżby? Nie wyglądasz jak ktoś z ich klanu.
-Ponieważ ja nie jestem z głównej gałęzi. Jestem daleką kuzynką Iana jaśnie pani.
-A, rozumiem. No dobrze. Przedstawiam wam mojego narzeczonego i jednocześnie mojego starszego brata, księcia Lucasa Vincenta Slavery. Pani Kornelio, ile jeszcze ma pani zamiar trzymać nas na mrozie.- Kornelia zawstydziła się lekko i oprowadziła ich po całej posiadłości. Księżniczka była nawet w bibliotece i nic nie zauważyła stykając się oko w oko ze zbiegłymi. Księżniczka zadecydowała że przenocują w posiadłości i wyruszą jutro po obiedzie.
Bianka nie mogła zasnąć. Myślała o tym co powiedziała Kala. Czy rzeczywiście może być córką królowej? Nie mogła czekać z tym do rana, pobiegła do pokoju Ler. Lekko zapukała a gdy nikt nie odpowiadał uchyliła lekko drzwi by spojrzeć przez szparkę czy Ler śpi. Niestety nie spała. Ler otworzyła w magiczny sposób drzwi ale nie tak jak zwykle się drzwi otwiera. To było takie mocne że Bianka dopiero zatrzymała się na ścianie. Ler podeszła bliżej by zobaczyć kto ją podglądał. Okropnie się zdziwiła gdy zobaczyła Biankę.
-Czemu mnie szpiegujesz? Nie możesz spać w nocy czy to jakiś zamach? -oburzyła się Ler.
-Nie ja tylko chciałam pogadać.- Ler popatrzyła się na obolałą minę dziewczyny i zaprosiła ją do środka.            
-O czym?
-O to nasze podobieństwo.
-Co z nim nie tak?
-Nie zastanawia cię to?
-Może… a czekaj. Nie w cale. Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-Być może jesteśmy…
-Nie, to nie możliwe. Jeśli chodzi ci o rodzeństwo to wybij to sobie z głowy. Nie przypominam sobie żeby ktoś w rodzinie wspominał o jeszcze jednej córce w rodzinie. Zawsze byłam tylko ja i moi dwaj bracia. Nie potrzebna nam do szczęścia jeszcze jedna dziewczyna.
-A nasze podobieństwo?
-Zdarzają się sobowtóry na świecie.
-Skoro jesteś pewna pani. Wybacz że zakłóciłam twój spokój w środku nocy.
Bianka po tych słowach wyszła smutna na korytarz a Ler nawet nie próbowała jej zatrzymywać.
   Wróciła do swojego pokoju i szlochała przez całą noc zastanawiając się czy na pewno znajdzie rodzinę. Nad ranem pocieszył ją jej prezent od Iana. Kolorowy ptak poprawił jej samopoczucie. Szybko się ubrała i poszła na śniadanie. Bez pomocy Anny umiała już zakładać te suknie. Zanim Anna zdążyła wejść do pokoju ona już jadła śniadanie w wielkiej przystrojonej na okazję jadalni. Biance jakoś udało się zakryć pod makijażem podkrążone i spuchnięte oczy. Lucas spoglądał na Biankę ukradkiem i zaczął w niej widzieć pewne cechy które występowały w jego klanie. Pociągną Ler za rękaw i zaszeptał jej do ucha.
-Może zostaniemy jeszcze trochę i tu zorganizujemy bal na cześć  pięćsetnych urodzin brata.
-To dobry pomysł.Krajobraz jest malowniczy i na pewno spodoba się bratu.
   Ler wstała i oznajmiła.- Mamy zaszczyt ogłosić wam że bal na cześć pięćsetnych urodzin naszego brata odbędzie się tu w tej sali w nowy rok.
-Jeśli moje obawy się spełnią to tylko brat może wiedzieć kim jest ta dziewczyna. –pomyślał Lucas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz