sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 21


Lata zleciały zanim zajrzałam na tego bloga. Myśląc że nikt go nie czyta postanowiłam tu nie zaglądać. Lecz gdy zobaczyłam że jednak ludzie tu wchodzą natchnęła mnie wena i skleiłam kolejny rozdział. Za jakiś czas znowu wejdę zobaczyć jak się ma mój blog. Tym czasem zachęcam do komentowania. Bo naprawdę dusza się raduje jak widzi komentarze. Bo w końcu to dowód że ktoś to czyta. Całuski i  zapraszam do miłego miłego czytania ;*

_______________________________________________________

   Baoma kiwnęła głową w stronę przybyszy i kazała iść im za nią.
   Zagłębiali się coraz bardziej w niebezpieczne chaszcze i porośla. Roślinność była tak bujna że gdyby nie mieli ze sobą księżniczki tych jakże dzikich terenów na sto procent zgubili by się i utknęli w dżungli bezpowrotnie.
   Baoma nie była ani trochę podobna do ojca i nie była także podobna zniewalająco do matki. Miały te same dziedziczone cechy swojej rodziny.
   Królowa miała bardziej skośne oczy, zaś Baoma miała lekko skierowane kąciki oczu ku dołowi. Miały te same nosy ale ich usta były zupełnie różne.
   Włosy królowej były falowane i luźno spływały do jej ramionach, zaś włosy księżniczki były związane w dwa luźne warkocze po bokach a także miała zrobiony koszyczek.
   Obie były ubrane w dzikie skąpe stroje. Królowa miała spódnicę do kolan z brzuchem odsłoniętym i bluzką przyozdabianą kwiatami. Księżniczka nosiła sukienkę która była wycięta na udach a także nosiła w okół szyi zielone uplecione dzikie trawy w piękny wisior.
   Na głowie królowej widniała Ciemnozłota korona  z żółtymi świecącymi kamieniami otoczonymi kuleczkami przypominające z dala piękne kwiaty z żółtym dnem i złotymi płatkami. Oczywiście stroje nie mogły obejść się bez ich rodzinnego herbu którym był zielony liść paproci na jasnozielonym tle podchodzący pod lekko żółtawy.można by powiedzieć że był to wręcz kolor zgniło zielony.
   Nie tylko roślinność była bujna.Nie można było opędzić się od różnych owadów które nie tylko bardzo brzęczały ale także mocno gryzły.
   Na skórze Daniel od ugryzień zaczęły robić się już jakieś bąble. Leo popatrzył na jej skórę z obawą wdarcia się jakiejś infekcji.
   Baoma przyzwyczajona do tutejszego klimatu i niedogodności z nim związanych postanowiła iść przed siebie i nie zwracać uwagi na owady. Teraz jej jedynym celem było zaprowadzenie przybyszy do korzenia.
   Leo idąc tuż za Daniel zauważył że dziewczyna zrobiła się nadzwyczajnie blada.
   Niespodziewanie zaczęła powoli tracić równowagę. Na szczęście chłopak w porę ją złapał.
   Zaniepokojona Bianka szybko podeszła do swojego brata i zaczęła oglądać dokładnie Daniel.
   -Baoma! Coś złego dzieje się z Daniel! -Zawołała księżniczka. Spodziewała się natychmiastowej reakcji dzikiej księżniczki ale ta bez paniki, jak by takie rzeczy były codziennością podeszła i wzięła na ręce dziewczynę.
   Zerwała jakiś liść i z dokładnością go obejrzała. Następnie wbiła jeden z paznokci w skórę nie przytomniej Daniel a następnie przekroiła liść z którego zaczęła się sączyć jakaś żółta maź. Bez wahania Baoma nalała w ranę mazi i przyłożyła resztę liścia do rany by maź nie uciekała.
   Następnie rzuciła Daniel z powrotem w ramiona Leona. Bez słowa odwróciła się i poszła dalej.
   Rodzeństwo popatrzyło na siebie zdziwione. Byli trochę oburzeni jej zachowaniem lecz gdy zobaczyli że Daniela się budzi postanowili odpuścić i podziękować księżniczce.
   Daniela nie będąc niczego świadoma przypatrzyła się swojemu ramieniu na którym miała przyklejony liść. Gdy już chciała go oderwać uprzedził ją głos Baomy.
   -Nie dotykaj! Chcesz znowu odlecieć? Lepiej zerwij to dopiero w domu.
   Daniela nic nie odpowiedziała tylko przytaknęła głową i poszła dalej za grupą,
   -Daleko jeszcze! -Zapytała Bianka. -Nogi mi odpadają. Idziemy już z dwie godziny. Nie możemy odpocząć.
-Daj spokój, to już niedaleko. Prawda? -Zapytał Leon.
-Tak, tak. Gdzieś tu już powinien być. -Odezwała się Baoma przeczesując kolejne krzaki.
-Skoro tak to może pomożemy ci szukać. Jak on wygląda?
-Jest ogromny i rośnie na drzewie. -Odpowiedziała.
-Na drzewie? A jego korzeń ?
-O to się nie martw. -Uśmiechnęła się Baoma.
   -Chyba znalazłem! Chodźcie tu! -Zawołał Klaus.
   Cała grupa udała się do miejsca w którym znajdował się Klaus i wielki fioletowy kwiat na drzewie. Po drugiej stronie pnia znajdował się korzeń.
   Baoma w mgnieniu oka odcięła go na wysokości nie mniejszej niż piętnaście metrów.
   Był naprawdę wielki ale Baoma jakoś sama sobie poradziła z jego transportem przed sam tron królowej.
   -Świetnie się spisałaś Baoma! -Pochwaliła ją królowa. -Proszę załaduj korzeń na ich wóz. -Księżniczka tylko kiwnęła głową i natychmiast wzięła się za pakowanie korzenia do wozu.
   -Wybaczcie za wszelkie niedogodności. -przeprosiła królowa. -Mój kraj jest niezwykle zróżnicowany jeśli chodzi o roślinność i owady. Mam nadzieję że odpoczniecie u nas do jutra. Zapewniam że w waszych pokojach nie znajdziecie żadnych niebezpiecznych owadów.
-Dziękujemy królowo. Oczywiście skorzystamy z zaproszenia i z przyjemnością spędzimy tu jedną noc dla odpoczynku.
   -Wspaniale. Pokoje są dwuosobowe. Proszę zdecydować jak będziecie spać. -Oznajmiła królowa.
   Rodzeństwo wzdrygnęło się na te słowa. Stanęli przed ogromnym dylematem. Pierwszy odezwał się Leon.- Ja oczywiście nie mam problemu by spać z moją siostrą lub z moim bratem.
-Ale ja mam! -Odezwał się Klaus. -Nie będę spał z nikim innym niż z Bianką.
-Ale jeśli nie będziesz spał ze mną tylko Bianka z tobą to będę zmuszony spać z Danielą.
-I to jest świetna myśl! -Bianka odezwała się gwałtownie a Leon pobladł słysząc co ma do zaoferowania.-Daniela masz coś przeciwko? -Zapytała. Wszystkie oczy zwróciły się ku rudej osobie. Dziewczyna spiekła strasznego buraka i kiwnęła tylko głową przecząco. Bianka ucieszona powiedziała triumfalnie. -Więc postanowione.
   Cała czwórka udała się do swoich pokoi. Bianka wraz z Klausem po króciutkiej rozmowie szybko poszli spać, za to Daniela i Leon jakoś nie mogli zasnąć. Daniela ze zdenerwowania a Leon z obawy przed niebezpiecznymi owadami. Jakoś nie mógł uwierzyć w słowa królowej która wyraźnie podkreślała że nie ma owadów, przynajmniej niebezpiecznych w ich pokojach.
   Leżeli bez ruchu odwróceni do siebie tyłem i jakoś zleciała im bezsenna noc.
   Następnego dnia mieli wyruszać bladym świtem. Bianka z Klausem zjawili się wypoczęci i wyspani, za to Daniela z Leonem mieli takie wory pod oczami że para ledwo mogła na nich patrzeć. Nawet Klaus zaczął żałować że nie poszedł spać w jednym pokoju z bratem i nie odpuścił Bianki dla Danieli. Przynajmniej nie było by problemu z bezsenną nocą.
   Gdy wszyscy się zapakowali ruszyli do granicy. Leon i Daniela byli tak zmęczeni że było im obojętnie gdzie zasną. Śpiący i wtuleni w siebie czekali aż podróż się skończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz