sobota, 4 października 2014

Rozdział 22

   Gdy cała czwórka wyjechała po lekarstwo. Lili czuwała przez cały czas nad swoją matką. Drugą osobą która chciała być cały czas przy Vanessie a nie mogła była Agnes. Siostra królowej zajmowała się zarządzaniem królestwa zamiast Vanessy. Jednak gdy znalazła chwilkę zawsze zaglądała do pokoju królowej gdzie z a w s z e siedziała przy niej Lili. Za każdym razem Agnes zastawała dziewczyne albo siedzącą z boku łóżka na którym leżała królowa albo wypatrującą przez okno Bianki.
   Tym razem także się nie zawiodła. Lili stała przy oknie wypatrując powrotu krewnych. Agnes podchodziła powoli i stanęła obok niej także wpatrując się w widok za oknem.
   -Lili odpocznij trochę. Nie musisz ciągle przy niej czuwać.
-Ciociu, boje się o nią.-Odparła księżniczka i spojrzała smutno na Agnes. 
-Ta nagła choroba wszystkich nas zmartwiła. Nie tylko ty cierpisz z tego powodu. Cała rodzina się o nią martwi.
   Agnes przytuliła się do Lili.
-Wszystko będzie dobrze.-Wyszeptała.-Bianka z pewnością wróci z korzeniem.
-Wiem ciociu, ale i tak się martwię. Ta choroba nie wzięła się znikąd. Ktoś musiał ja przywlec do tego zamku. -Lili zacisnęła pięści na sukience.
-Nie zawracaj sobie tym głowy. Ważne że nie choruje całe królestwo. Równie dobrze tą chorobę mógł przywlec jakiś służący. 
   Agnes nachyliła się i pocałowała siostrzenice w czoło. -Nie martw się . Lepiej się prześpij i zanim się obejrzysz Bianka wróci z korzeniem.
   -Oj mam lepszy pomysł niż sen. -Popatrzyła się porozumiewawczo na ciotkę.
-Ehh...-Westchnęła kobieta.- I co niby jej powiesz? Nie masz pewności że to przyniosła Ler. O ile mi wiadomo to prawie wcale nie ruszała się z pałacu.
-No pewnie że nie ruszała... Bo żmija czeka aż mama opuści ten świat, następnie zabije Leo i Bianke i sama zostanie żoną Klausa. Nie dopuszczę do tego. Nie mam pojęcia czemu mama nadal trzyma ją w murach tego zamku. 
-Bo to jej córka. Kocha ją jak każde swoje dziecko.
-Jak można kochać tak okropną osobę? -Oburzyła się księżniczka.
-Matka bezwarunkowo kocha swoje dzieci. Chociaż Ler bardzo ciężko jest kochać. -Przyznała podchodząc do swojej siostry. Dotknęła jej policzka i powiedziała szeptem. -Niedługo wszystko się wyjaśni więc bądź spokojna.
   Agnes wyszła po chichu z pokoju zamykając za sobą delikatnie drzwi. Lili zaś wróciła do czynności przed wizytą ciotki.
   Wpatrywała się chwile w krajobraz za oknem lecz coś nie dawało jej spokoju. Szybkim krokiem ruszyła w stronę pokoju kuzynów.
   Dav i Gabi w spokoju odgrywali akty miłości gdy nagle przerwały im drzwi otwierane na oścież z hukiem przez które wpadła Lili.
-Chłopaki mam dla was bojowe zadanie! -Powiedziała pewnie bez krępacji księżniczka .Bracia zaś byli zdziwieni śmiałością Lili bo ludzie zwykle krępują się zastając innych w takiej sytuacji.
-Dobrze, daj nam chwilkę . -Odpowiedział jej David.
-Będę czekać w salonie. -Uśmiechnęła się i wyszła.
   Po piętnastu minutach wreszcie pojawili się bracia.
   Salon w jakim się znajdywali był jedynym małym salonem w tym skrzydle i był dość przytulny. Duży dywan, wygodna czerwona kanapa. Duże okna i regały z książkami.
   -Więc... jakie to masz dla nas zadanie? -spytał Gabi
-Bardzo ważne zadanie. -Chłopcy popatrzyli się na nią z ciekawością. -Od pewnego czasu zaprząta mi głowę pewna myśl. Czy może wiecie skąd mogła się wziąć ta choroba na którą choruje królowa ?
-Jest to bardzo zadka choroba i niewiele o niej wiadomo. -Odpowiedział jej Gabi.
-Wiadomo jednak że... choroba ta jest przenoszona przez koty.
-Koty ?-Zdziwiła się Lili.
-Tak, te małe puchate zwierzątka.
-Ale u nas nie ma kotów. Dlatego się zdziwiłam...
-Człowiek zarażony może mieć w sobie tą chorobę ale wcale nie musi się u niego ujawniać. Wystarczy na kogoś kaszlnąć i można stać się nosicielem. Ta choroba jest zadka bo rzadko się ujawnia. Praktycznie każdy może ją mieć ale nie musi być na nią chory. -Wyjaśniał Dav.
-Gdy podamy królowej lekarstwo choroba zniknie ale jest prawdopodobieństwo ze się nią znowu zarazi. -Mówił dalej Gabi.
-Więc... będziemy musieli mieć stały dostęp do korzenia.
-Niekoniecznie. Korzeń jest bardzo duży i starczy go do zrobienia wielu lekarstw. Nie przejmował bym się zbytnio korzeniem.
-Dziękuję chłopaki to już wszystko co chciałam wiedzieć . -Uśmiechnęła się księżniczka.-Możecie wracać do swoich... zabaw.
   Księżniczka wyszła z salonu i skierowała się do komnaty w której pracowała Agnes.
-Ciociu wiem kto przywlókł tą chorobę.
-No jestem bardzo ciekawa kto...-Mówiła Agnes nie odrywając się od papierów.
-Ktoś kto bardzo lubi koty bądź miał z nimi styczność. Głównymi podejrzanymi są...
-Każdy. -Przerwała jej Agnes kładąc papiery na biurku.
-Co?
-K a ż d y. -Podkreśliła biorąc łyk herbaty. -Wszyscy tu uwielbiają koty.
-Nieprawda...-zawahała się Lili.
-Taak ? Więc dlaczego w naszym królestwie jest więcej kotów niż w każdym innym ? Dlaczego twoja matka ma ich aż 6 i dlaczego co 2 mieszkaniec ma co najmniej 2 koty ?
-Ale...
-Nie szukaj winnych Lili. Każdy mógł przynieść tą chorobę. To jak szukać igły w stogu siana. Jestem zapracowaną osobą i ty jako księżniczka też masz swoje obowiązki. Dodam ze są one ważniejsze niż szukanie jakiegoś tam kota. Bianka lada chwila powinna wrócić z korzeniem więc proszę uzbrój się w cierpliwość . Jeśli masz za mało zajęć to zaraz ci jakieś znajdę. -Agnes z powrotem wróciła do papierów.
-Dobrze. Już nie będę ci zawracała głowy. Sama znajdę sobie zajęcie. Po prostu martwię się o mamę i nie chce żeby komuś uszło płazem narażenie jej życia.
   Lili zwiesiła głowę i wróciła do komnaty matki gdzie z powrotem wpatrywała się w widok za oknem. Nie minęło dużo czasu aż wreszcie mogła zobaczyć powóz Bianki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz