sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 17

   Na wiecznie ciemnej wyspie od paruset lat nikt nie widział poranka, a tu tak jakby nic słońce budzi do życia ludzi, a także zwierzęta i rośliny i inne stworzenia przystosowane do egipskich ciemności.
   Tej nocy tylko jedna osóbka nie mogła zasnąć zamartwiając się o brata i ukochanego. Siedziała samotnie na łóżku wpatrując się w przepiękny wschód słońca który dziś jej nie bawił i nie przyprawiał o zachwyt. Nie miała nawet ochoty poczytać jednej ze swoich ulubionych książek, chciała jak najszybciej wrócić do domu, do jej ukochanego, do znienawidzonego Londynu, do Kety i jej dzieci. Chociaż wiedziała że życia im nie wróci to i tak chciała ich zobaczyć. Chociaż do Londynu wrócić nie mogła to zawsze miała jeszcze Kornelie u której była mile widziana.
   Bianka była gotowa na to że zaraz straż zabierze ją na jakieś przesłuchania. Z korytarza słyszała ciężkie kroki zbrojonej straży. Słyszała że ktoś naciska na klamkę. Tak jak myślała straż przyszła po nią. Wstała z łóżka i pozwoliła sobie nałożyć kajdanki.
   Nagle czyjaś ręka przebiła zbroję strażnika i ten padł bez ruchu. Następnie skręcił karki pozostałym.
-Leo! -Rzuciła się mu na szyję Bianka ze łzami radości w ochach.
-No już dobrze. -Pogłaskał ją niezakrwawioną ręką po plecach. -Lepiej się pożyw, czeka nas długa droga.-Dziewczyna zlizała krew z ręki Leo. Chłopak wziął dziewczynę na ręce i pojawili się w porcie. Kupił bilet i wsiedli na statek.
   -A co z Klausem? -Zapytała patrząc się w dal na znikającą wyspę.
-Nic mu nie będzie. Spotkacie się w pałacu. Czekają już tam na nas -Bianka uśmiechnęła się lekko do Leo ciesząc się że już wkrótce zobaczy Królową i Lucasa.
   -A mnie nie przedstawisz? -Zapytała się kobieta która pojawiła się znikąd. Bianka automatycznie się cofnęła a Leo nie drgną nawet na milimetr. Sprawiał wrażenie przyzwyczajonego do takich sytuacji.
-Co ty robisz? Miałaś się nie ujawniać. -Powiedział do niej szeptem Leo.
   Kobieta usiadła na krześle obok Bianki. -Tak będzie ciekawiej, zaufaj mi. -Leo popatrzył się na nią błagającym wzrokiem. -Heh... No dobra. -Powiedziała kobieta a Leo odetchną z ulgą . Dziewczyna wyprostowała się i usiadła jak dama. Bianka zauważyła że kobieta jest strasznie podobna do królowej.-Jestem Lili. Miło mi cię poznać Bianko.
-Skąd wiesz...?
-Jak masz na imię... Otóż odpowiedź jest bardzo prosta. Ja jestem rodzoną siostrą Leona a także twoją, droga siostrzyczko.-Bianka popatrzyła na nią z takim zdziwieniem i niedowierzaniem. W pewnym stopniu uwierzyła Lili gdyż była bardzo podobna do Leona. Była też zawiedziona bo myślała że Leo powiedział by jej o takiej rzeczy. Bianka nie traciła czasu na zbyt długie rozmyślania i dała dokończyć kobiecie.- Ciekawszą rzeczą jest to że Ler i Lucas też są moją rodziną i jeszcze w skład mojej rodziny wchodzi królowa i Klaus. -Mówiąc to wzięła łyk herbaty którą przyniosła przed chwilą służąca na statku. Leo otworzył szeroko oczy, nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Lili wyjawiła przed Bianką największą tajemnicę jaką chciała zataić ich matka. Bianka także nie była w lepszym stanie niż Leo. -O, to jeszcze nie wszystko. Twoją siostrą bliźniaczką jest Ler a najzabawniejsze jest to że....
-Wystarczy! -Wrzasną na nią Leo. -Nie sądzisz że już za dużo powiedziałaś?
-Nie gorączkuj się tak. Dziewczyna powinna wiedzieć jakie ma korzenie. Co nie Bianka? -Mówiąc to popatrzyła na oszołomioną dziewczynę która nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
-A więc jestem księżniczką? -Zapytała niepewnie Bianka.
-O tak. I to nie byle jaką... Jesteś następcą królowej. Narzeczoną Klausa.
-Ja? -Popatrzyła się na Lili będąc w jeszcze większym szoku.
-Tak ty. Ale wiesz, pewnym osobom takim jak Cersei się to nie podoba. Chce rozdzielić ciebie i Klausa i zabrać sobie go a ciebie uśmiercić. Co zrobisz Bianko? Będziesz walczyć o ukochanego?
   Bianka popatrzyła się na Lili i na Leona takim samym wzrokiem, przepełnionym złością i za razem szczęściem. Podeszła do Leona, dotknęła delikatnie jego policzka i spojrzała prosto w jego czerwone oczy.-Czemu mi nie powiedziałeś? Ja ci ufałam. Uważałam cię za nie tylko brata ale i za przyjaciela. Nawet Klaus nie był ze mną szczery. I jak mam ci teraz ufać? -Bianka patrząc w zagubione oczy Leo spostrzegła żal i miłość. Gdy wiedziała już że Leo musi sobie wszystko poukładać w głowie, podeszła do czekającej na odpowiedź Lili. -Jedynie ty byłaś ze mną szczera. Przez tyle lat żyłam w ukryciu nie znając swojej historii, swojej rodziny. Dziękują ci że byłaś ze mną szczera. - Lili popatrzyła się na Biankę i odparła. -Miałaś prawo wiedzieć. A moja głupia rodzina nie słusznie zataiła przed tobą całą prawdę. -Lili przysunęła usta do jej ucha. -Może to wiesz, a może nie, ale nasi bracia naprawdę cię kochają. -Lili oddaliła usta od jej ucha a Bianka kiwnęła głową oddalając się do swojej kabiny.
   Lili patrzyła spokojnie jak Bianka odchodzi. Cieszyła się że wreszcie bez żadnych okazji będzie mogła nazwać Biankę swoją młodszą siostrą. Gdy ocknęła się z zamyśleń jak to fajnie będzie ją poznać, postanowiła obudzić z zamyślenia Leona dając mu pstryczek w czoło.
   -Już się ocknąłeś? - Powiedziała rozbawiona młodsza siostra Leo.
-To jak to teraz będzie? Jak to sobie wyobrażasz? -Zapytał ją wpatrując się w jej także czerwone oczy.
-Jak to, jak? Będziemy normalną rodziną. Nareszcie w komplecie. -Uśmiechnęła się a Leo odwzajemnił uśmiech. Lili zaczęła spoglądać w dal. -No może nie w takim komplecie ponieważ nikt nie wie co się stało z tatą. -Ich uśmiechy trochę zmalały ale widząc że zbliżają się do portowego miasteczka postanowili zawołać Biankę.
   Podróż do pałacu minęła bez żadnych przeszkód. W miłym i przyjaznym towarzystwie. Biance tak wspaniale się słuchało starych wspominek że aż nie chciała wysiadać z powozu.
   U wrót pałacu, rodzeństwo przywitała Ella ze służbą. Lokaj pomógł siostrom wysiąść i we troje skierowali się do środka gdzie czekali na niech Ler i Lucas. Lili przejechała wzrokiem po całym pomieszczeniu szukając Królowej i Klausa.
   -Lili. Cóż na urocza niespodzianka. Leona też się nie spodziewałam. -Powiedziała z jadem Ler.
-Czy to nie moja ulubiona zdradziecka siostrzyczka Ler. Gdzie jest mama?
-Matka jest chora. Od powrotu Klausa to on się nią opiekuje. -Cała trójka była w szoku.
-Że jak. Na co jest chora? -Zapytała Lili.
-Nie wiadomo. Lekarz nie widział jeszcze nigdy takiej choroby. Na pierwszy rzut oka nic jej nie jest ale mówi że czuje się okropnie i że czuje jak by miała umrzeć. Być może jest zatruta. -Na dźwięk słów "zatruta" Lili i Leo od razu popatrzyli się na Ler która patrzyła na nich jak by nie wiedziała o co im chodzi.
-Nie patrzcie się tak na mnie, to nie ja ją zatrułam! -Powiedziała zdenerwowana Ler.
-Aha... A niby kto inny? -oskarżała ją Lili
-Nie wiem, ale to na pewno nie ja! -Wprost wykrzyczała do rodzeństwa.
-Tak...? Masz szczęście że matka nie wyrzuciła cię jak śmiecia po tym co zrobiłaś sto lat temu.-kontynuowała księżniczka.
-Nie wiem o czym mówisz. -Powiedziała już spokojnie Ler.
-Ooo.. ty już nie udawaj. Jak na razie przez te sto lat miałaś tu raj na ziemi, ale te rajskie dni się skończyły. Do puki ja i Leo tu jesteśmy i do puki mama jest królową to ja i Leo mamy jeszcze coś w tej rodzinie do powiedzenia. -Lili zbliżyła się do Ler. -Tylko ja, Leo i świętej pamięci tata znamy całą prawdę. I mama jak tylko wyzdrowieje też ją pozna.
   Nagle za Lili pojawił się Klaus i powiedział -Lili, mama chce się z tobą i Leo widzieć.
-Dobrze. -Odpowiedziała mu dziewczyna. -Chodź Leo. -Razem znikli z pomieszczenia zostawiając czwórkę rodzeństwa samych sobie.
   -A więc jak to było? -Podeszła Bianka do Klausa kładąc rękę na jego policzku.- Jestem twoją siostrą, narzeczoną i następczynią po matce, tak? -Klaus kiwną głową i od razu po tym dostał z liścia o Bianki automatycznie zamykając oczy. -A ja tak się o ciebie martwiłam. Nie mogłam spać myśląc o tym czy żyjesz! -Klaus był oszołomiony ale gdy otworzył oczy zobaczył łzy w oczach swojej ukochanej nie mógł jej nie przytulić. -Przepraszam. -Powiedział do niej a ona uśmiechnęła się lecz dalej płakała.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz