środa, 21 listopada 2012

Rozdział 18

   Panowała błoga cisza. Zmęczona płakaniem i podróżą Bianka usnęła w objęciach Klausa, a on nie czekając dłużej zabrał ją do jej pokoju. Nie gościnnego jak poprzednio. Klaus przeczuwał że Lili nie będzie czekać z wyjawieniem ich siostrze prawdy, więc od razu gdy wrócił poprosił swoją ciotkę o przygotowanie pokoju dla Bianki. Gdy położył ją w łóżku popatrzył się na nią jeszcze przez chwilę.-Teraz już wszystko sobie przypomnisz, będziesz wiedziała i znała całą historię. Już więcej nie chce patrzeć jak cierpisz. -Klaus ugryzł się w rękę i przybliżył ją do jej ust. Bianka nieświadomie wypiła troszkę krwi swego brata. Jej włosy powoli robiły się białe. Klaus jeszcze raz popatrzył na Biankę i znikną z pokoju.Bianka w tym czasie śniła. Ale to nie był taki zwykły sen.
   Znajdowała się w pałacu, w przystrojonym pokoju. Na środku sali stał duży stół a na stole stał tort. Masa gości przybyła na tą uroczystość.
   Nagle do sali weszły dwie siedmioletnie dziewczynki, bliźniaczki. Wyglądały na uradowane a ich oczy promieniały szczęściem.
   Dziewczynki ruszyły w stronę miejsca gdzie mieściły się dwa trony na których siedzieli Vanessa i jakiś przystojny, podobny do Nicolausa pan. Bianka nie mogła pojąć tego że znała jego imię. Znała imiona wszystkich na tej sali. Mężczyzna który siedział na tronie miał na imię Angus i był jej ojcem.
   Z prawej strony króla siedziała Vanessa a po jej prawej stały jej dzieci : Leo, Lili i Lucas. Nicolausa nie było na sali. Przez chwilę nawet zastanawiała się dlaczego, ale postanowiła później go zapytać i na tą chwilę pozwoliła się ponieść wspomnieniom.
   Dwie dziewczynki podeszły do tronów. Król wstał a z nim królowa. Vanessa podeszła do tortu z bliźniaczkami i pozwoliła im zdmuchnąć świeczki. Gdy dziewczynki je zdmuchnęły wszędzie zgasły światła a gdy się z powrotem zapaliły dziewczyn już nie było.
   Król, Leo i Lili poszli szukać bliźniaczek. Znajdowali się w lesie gdy znaleźli Ler i Biankę. Ler nic nie było a Bianka była nieprzytomna. Koło Ler stał Ernest, starszy brat Vanessy a młodszy Angusa.
-Ernest! Oddaj moje córki. -Powiedział zdenerwowany Angus.
-A to niby czemu? By jedna z nich zasiadła na tronie tak jak Vanessa?
-O co ci chodzi.? -Zapytała Lili
-Chodzi o to że ja i wujek uważamy że to niesprawiedliwe posadzić Biankę na tronie. -Odpowiedziała Ler i już było jasne że jest z nim w zmowie.
-To jej należy się tron, a nie tobie! -Nawrzeszczała na nią siostra.
-A tobie Leo to nie przeszkadza, że Klaus jest następcą? -Zapytała Ler.
-Nie, ja się szczerze do tego nie nadaję. -Ler popatrzyła na niego ze smutkiem. -Powiedz mi Ler, jak zamierzasz zostać królową skoro nie jesteś narzeczoną króla tylko moją.
-To bardzo proste. Pozbędę się ciebie i Bianki, a wtedy nic mi nie stanie na drodze do tronu. -Król i Lili popatrzyli się na Ler z niedowierzaniem. Angus rzucił się na Ernesta i zniknęli gdzieś w lesie. Została tylko Ler która cichaczem podkradła się do Leo i ugryzła go w szyję, jej włosy automatycznie zrobiły się białe.
-Jak mogłaś! -Wrzasnęła na nią Lili. -Nie jesteś po ślubie.
   Ler obudziła w sobie prawdziwą moc swojego klanu. Nagle z krzaków wyłonił się Ernest. Był cały we krwi ale wziął Biankę i zaniósł w głąb lasu.
   Lili i Leo gdy zgubili zapach Bianki wycofali się w las. Ernest po paru godzinach wrócił razem z Ler do pałacu oznajmiając przykre wieści królowej.
   Binka obudziła się nagle oddychając ciężko. Nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą zobaczyła. Postanowiła szybko pobiec do Lili i Leo by dowiedzieć się więcej.

   Klaus będąc w pokoju swojej matki gdzie Lili opowiadała co stało się sto lat temu nie mógł uwierzyć że taka żmija żerująca na posadę królowej dalej żyje w tym zamku. Był tak wściekły na Ler i wuja że nawet nie zauważył jak Bianka wbiegła do pokoju.
   -Lili, Leo musimy porozmawiać! -Powiedziała stanowczym głosem. Wszyscy patrzyli się na nią będąc w szoku. Wreszcie Lili się odezwała. -Dobrze, ale najpierw powiedz, czemu masz białe włosy?
-Co? Jakie białe włosy? -Zapytała zdziwiona. Agnes podała jej lusterko i dopiero wtedy spostrzegła że jaj włosy stały się białe jak śnieg. Gdy Bianka stała w szoku na środku pokoju wszystkie inne oczy zwróciły się na Klausa który dopiero teraz zerwał się z zamyślenia.
-Nik, co ty jej zrobiłeś? -Zapytała zaniepokojona maka.
-Czy to nie oczywiste matko, dał się jej napić swojej krwi. -Powiedziała z uśmiechem Lili.
-Ale tak bez małżeństwa? -Oburzyła się królowa.
-A na Ler też byłaś taka zła jak ugryzła Leo?
-Lili, nie przy Biance. -Powiedział do niej szeptem Lucas.
-Spokojnie, już wszystko sobie przypomniała. Dzięki Klaus. -Bianka położyła mu rękę na ramieniu a następnie usiadła na łóżku. -Jak się czujesz, mamo? -Kobieta była tak uradowana że usłyszała wyraz "mama" od Bianki że nie mogła powstrzymać się od uśmiechu.
-Lepiej. -Odpowiedziała. -Z tego co powiedziała mi Lili szykuje się wojna. Nie mogę marnować czasu na żadne choroby.
-Mamo. Może sprowadzimy ciotkę Meridianę. -Zaproponowała Lili.
-A po co mi ten rodzinny pasożyt domowy w moim pałacu?
-Nie chodzi o samą ciocię ale o jej męża i synów.
-Nie mam mowy. Nie chce ich tutaj... -oburzyła się królowa.
-Mamo! -Przerwał jej Klaus. -Posłuchaj raz na jakiś czas Lili bo ma bardzo ciekawe rzeczy do powiedzenia. -Królowa przytaknęła i spojrzała na córkę.
-Więc, tak... Mężem twojej siostry jest książę Stefan Ferious. Jego klan nie ma szczególnych cech wyglądu ale za to posiadają niesamowite zdolności lecznicze. Jego synowie Gabriel, Daniel i David posiadają specjalne zdolności. No i mogą pomóc w wygraniu wojny.
-Masz bardzo dobre argumenty ale mnie nie przekonują. -Powiedziała surowym tonem.
-Oh mamo... To dla twojego dobra. -Przytuliła się do królowej Bianka.
-No dobrze, skoro tak prosicie. -Królowa spojrzała na Agnes i dała jej rozkaz. -Natychmiast wyślij list do Meridiany. Czas by starsza siostra pomogła młodszej, jak to w rodzinie przystało.
   Agnes od razu pobiegła wysłać list który powinna odebrać jeszcze dzisiaj.
**********************************
   Do posiadłości Feriousów zawitał listonosz. List odebrał książę Stefan lecz gdy zobaczył pieczęć rodu Slavery od razu pobiegł szybko wręczyć list swej żonie.
   -Meri, kochanie. List przyszedł do ciebie. Twoja siostra pisze.
-Stefciu, to nie możliwe. Moja siostra nie odzywała się od stu lat.-Powiedziała z niedowierzaniem kobieta.
-Nie możliwe?, to zobacz. -Stefan wręczył list żonie. -Pieczęć rodowa Slavery jak malowana.
-No dobrze, teraz ci wierze. -Powiedziała otwierając list. Zaczęła czytać w skupieniu -Pisze że jest chora i potrzebuje naszej pomocy. -Meridiana popatrzyła poważnie na swojego męża a następnie wybuchła śmiechem. -Dobrze, pomożemy jej.  
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz